chaczapuri- gruzińska pizza

khaczapuri       Nie należę do osób, które często stołują się w restauracjach.  Jest parę powodów: po pierwsze mam problem z cierpliwym czekaniem na jedzenie (cierpię na „chorobę natychmiastowości”- ale o tym innym razem), po drugie zwyczajnie lubię jeść to co sama ugotowałam, po trzecie i najważniejsze  mocno wierzę w to, że świadomość  kucharza  podczas gotowania ma wpływ na osoby spożywające jego potrawy. Jedząc „specjały szefa kuchni” nie tylko wypełniamy żołądek ale karmimy też naszą świadomość. Dlatego właśnie, zanim zjem w jakiejś restauracji lubię poznać ludzi, którzy będą przygotowywać dla mnie posiłek, lubię odwiedzić kuchnie, zobaczyć jaka panuje tam atmosfera, jakimi nastrojami przesiąkną gotowane tam potrawy a od nich ja która będę je jadła. Jeśli udaje mi się spotkać takie miejsce gdzie jedzenie jest pyszne, atmosfera udana, a szef kuchni to po pierwsze dobry człowiek a dopiero po drugie dobry kucharz- to mogę się tam stołować do końca moich dni. khaczapuri, chaczapuri       Jednym z takich miejsc jest dla mnie gruzińska knajpka Gaumarjos w Piasecznie pod Warszawą (jedyne nad czym ubolewam to-to że nie jest wegetariańska). W weekend nie można tam wcisnąć szpilki (taki tłok) ale w tygodniu bywa luźno i wtedy lubimy (moje chłopaki i ja) zjeść tam najlepsze w świecie chaczapuri. Gaumarjos to podobno lokal bardzo znany (dzięki jakiemuś programowi telewizyjnemu – wybaczcie nie oglądam TV więc się za bardzo nie orientuje) i dlatego też bardzo modny (stąd te weekendowe tłumy). Moim zdaniem jednak o uroku tego miejsca stanowi zupełnie coś innego.   Po pierwsze niesamowicie smaczne domowe gruzińskie jedzenie, po drugie (i najważniejsze!)- szefowa kuchni- Pani Leliko Czcheidze ( dla znajomych Lela).

       Na Lelę wystarczy spojrzeć aby zrozumieć, że to wspaniała kobieta. Gościnność, dobroć i chęć nakarmienia całego świata ma wypisane na twarzy. Emanuje tą niezwykłą energią kobiety dla której gotowanie to tak samo naturalna czynność jak oddychanie. Gotuje „jak u gruzińskiej mamy” (kto był w Gruzji temu nie trzeba tłumaczyć, kto nie był- cóż, niech koniecznie pojedzie). Tylko czasami, kiedy siedzi zamyślona nad szklanką mocnej gruzińskiej kawy można zobaczyć lekki smutek na jej twarzy. Kto Lelę zna wie, że nie miała łatwego życia. Jej mąż zginął w wypadku a Lela została wdową z dwójka dzieci. Nie było łatwo w Gruzji związać koniec z końcem nawet tak zaradnej kobiecie jak Lela. Wtedy pojawiła się propozycja od kuzyna, który przeprowadził się do Polski i założył tutaj restaurację. Lela długo się nie zastanawiając przyjechała i została na dobre. W Piaseczyńskim Gaumarjos gotuje od 6 lat i jest zdecydowanie „perłą w koronie” tego miejsca. Rzadko ją jednak widać poza kuchnią bo jest bardzo skromna i nigdy nie  wychodzi na pierwszy plan pozostawiając go małżeństwu właścicieli Dawidowi i Lilianie (również przesympatycznym ludziom).
chaczapuri

       Lela to wyjątkowy „szef kuchni”. Prezentuje bardzo szanowane przeze mnie podejście do gotowania. Dla Leli to służba i chęć zadowolenia wszystkich, którzy jej posiłki będą spożywać. Oto cała prosta lecz wzniosła misja jej pracy. Nie ma tu miejsca na pychę i  promowanie się na wielkiego mistrza sztuki kulinarnej.  Skromna, cicha i ciepła kobieta, dla każdego mająca uśmiech, dobre słowo i .. talerz pyszności. Niby tak mało- a jak wiele.

       Z tego samego powodu Lela nie trzyma też swoich receptur i przepisów w tajemnicy. Zapytana kiedyś przeze mnie „co jest sekretem jej wspaniałego chaczapuri?” machnęła ręka i odpowiedziała, że to przecież bardzo proste danie „ale skoro nalegam i tak bardzo chciałabym się dowiedzieć  jak ona to robi to zaprasza do kuchni i po prostu mi to pokaże”. Nie wierzyłam własnym uszom?! Szef kuchni, który bez problemu zdradza swoje tajemnice kulinarne klientom!? To niespotykane! Dla Leli jednak naturalne i bezproblemowe. Dlaczego?
chaczapuri

       Według mnie Lela należy do elitarnego grona ludzi, którzy rozumieją, że posiadaną wiedzą należy się dzielić. Miałam szczęście i zaszczyt spotkać w swoim życiu wiele takich osób. Są ekspertami w swoich dziedzinach jednak nie strzegą swojej wiedzy jak największego skarbu. Wręcz przeciwnie- uważają, że im więcej ofiarują innym tym więcej do nich wróci, a kiedy się dzielą to nic nie tracą lecz przeciwnie- zyskują podwójnie. Ludzie tacy zapytani o swoje motywacje podają różne powody: niektórzy mieli szczęście na początku swojej drogi spotkać kogoś kto pomógł im i teraz po prostu „podają dalej”, niektórzy są głęboko przekonani, że wiedza nie jest materialną rzeczą i nie powinna być na sprzedaż, inni ( i Ci są chyba mi najbliżsi) uważają, że źródłem wszelkiego talentu, natchnienia i procesu twórczego jest Bóg. Wiedza i prawda są absolutne, pochodzą od Absolutu i do Niego należą. Możemy ich doświadczać i cieszyć się nimi jednak nigdy nie stajemy się ich właścicielami.

      Wydaje mi się, że każdy człowiek tworząc rzeczy małe czy duże doświadcza tego procesu. Najlepiej wiedzą o tym artyści (kompozytorzy, pisarze, malarze czy poeci). Rozumieją, że do stworzenia dzieł doskonałych, oprócz ciężkiej prac, potrzebny jest też „czynnik wyższy”. Niektórzy nazywają go natchnieniem, inni muzą, jeszcze inni uniesieniem czy przebłyskiem wiedzy. Wielkość artysty we współczesnym świecie mierzona jest poprzez dzieło jakie tworzy. Większość twórców (nie zastanawiając się skąd natchnienie przyszło) przypisuje całą zasługę sobie. Są jednak wśród nich tacy, którzy pokornie dostrzegają, że w procesie twórczym byli tylko narzędziem. Co więcej rozumieją, że im bardziej stają się narzędziem a mniej samym twórcą tym genialniejsze rzeczy potrafią stworzyć.  Tacy twórcy doświadczają i rozumieją, że rezultat wykonanej pracy, czy zdobytej wiedzy nie należy do nich. Jest pewnego rodzaju dobrem wyższym, którym należy się dzielić.  Dlatego robią to chętnie i z wielką pokorą.

       Ta sama wiedza ale w  jej głębszym zrozumieniu była esensją życia wielu mistyków i świętych. Zarówno tych na wschodzie jak i tych w tradycji chrześcijańskiej. Wyrzeczenie się rezultatów swojej pracy, niezwykła pokora, chęć dzielenia się zdobytą wiedzą oraz zupełne oddanie się woli Boga- to misja życiowa wielu ludzi żyjących nie tylko setki lat temu ale i zupełnie niedawno.

     Czytam właśnie pamiętniki Śrila Prabhupady. To mistrz duchowy mojego guru a więc ktoś w rodzaju mojego duchowego dziadka. W 1965 roku ten człowiek w podeszłym wieku siedemdziesięciu lat opuszcza Indie i na polecenie swojego nauczyciela wyrusza w podróż do Ameryki aby tam nauczać duchowej wiedzy. Jest starszym schorowanym indyjskim dżentelmenem, za cały bagaż mającym 2 walizki pełne książek oraz równowartość paru amerykańskich dolarów w kieszeni. W Kalkucie wsiada na statek nawet nie pasażerski tylko towarowy i udaje się w najdłuższy rejs swojego życia. Bardzo źle znosi podróż, nie pomaga sztormowa pogoda, która w końcu doprowadza starszego Pana do dwukrotnego zawału serca. Ten jednak nie poddaje się i zachowuje niesamowitą wiarę w Boga. Kiedy jego statek w końcu dobija do brzegów Ameryki w swoim pamiętniku napisze taki oto wiersz (wolne tłumaczenie mojego autorstwa):

Mój Drogi Boże!
Choć zwykle jesteś bardzo łaskawy
dla tak nieznaczącej duszy jak ja
to teraz nie wiem zupełnie po co
przywiodłeś mnie do tego dziwnego miejsca.
Zrób ze mną co zechcesz.

Jak, na Boga, mam wyjaśnić tym ludziom Twój przekaz?
Jestem przecież tylko bezużytecznym, upadłym człowiekiem.
Dlatego z całych sił proszę
pobłogosław mnie darem przekonywania,
bez niego czuję się zupełnie bezsilny.

Przywiodłeś mnie Panie do tego miejsca,
Abym opowiadał o Tobie.
Teraz mój los jest w Twoich rękach.
Tylko dzięki Twojej łasce moje słowa przyniosą rezultaty.
(…)

O Panie! Jestem jak lalka w Twoich rękach,
Jeśli przywiodłeś mnie tutaj bym tańczył,
To spraw abym tańczył, O Panie,spraw abym tańczył,
Spraw abym tańczył zgodnie z Twoją wolą.

Czyż to nie kwintesencja wszystkiego o czym piszę powyżej? Oto człowiek, który w pełni zrozumiał co znaczy być „narzędziem a nie twórcą”.  I jeśli wydaje Wam się, że taka postawa może w życiu ograniczać to zachęcam do lektury tej książki. Zobaczcie co osiągnął ten pokorny a niesamowity człowiek i jak piękny taniec udało mu się zatańczyć.

A teraz wracam już do Leli i jej chaczapuri bo chyba jednak za daleko odeszłam od tematu. Choć bardzo korci mnie aby zacytować Wam jeszcze jeden wiersz. Również napisany na statku, tylko zmierzającym w odwrotnym kierunku. Płynie na nim Agnes Gonxha Bojaxhiu, 18 letnia dziewczyna, która znacznie póżniej znana będzie światu jako Matka Teresa z Kalkuty. I choć w trochę innych słowach (bo przecież nastolatki a nie siedemdziesięciolatka) pisze dokładnie o tym samym co Śrila Prabhupada.

Przeczytajcie i przetłumaczcie sobie zresztą sami. Proszę bardzo!

IMG_8886-2-horz

       A teraz już naprawdę tylko o Leli a właściwie o jej pysznym chaczapuri. Ta bardzo popularna w Gruzji potrawa, często nazywana na zachodzie gruzińska pizzą. Nie do końca trafnie. Mnie bardziej przypomina indyjskie parathy czy bliskowschodnią pittę. Chaczapuri to rodzaj okrągłego drożdżowego placka w którym zamknięto nadzienie- najczęściej serowe (czasami inne np. z fasoli). Występuje też druga bardzo popularna szczególnie w Adżarii wersja tego placka. Formuje się go wtedy  w kształt łódeczki i zapieka z nadzieniem serowym oraz wylanym na wierzch jajkiem- wtedy jest to chaczapuri- adżaruli.  My jednak dziś o chaczapuri- imeruli czyli najprostszej i najpyszniejszej wersji.

       Pszenny placek+ mieszanka serów+ roztopione masło- to przecież formuła gwarantująca sukces w każdej kuchni- nie może się nie udać. A jednak. Mnie samotne zmaganie się z przepisem na perfekcyjne chaczapuri zajęło wiele miesięcy. Aż w końcu oświeciła mnie Lela. Sekretem najlepszego chaczapuri jest zamknąć jak najwięcej sera w jak najcieńszej warstwie placka. Dlatego kluczem do dobrego chaczapuri jest idealne ciasto. Musi być bardzo luźne a zarazem elastyczne (patrz pierwsze zdjęcie). Wtedy można rozwałkować je bardzo cieniutko ale tak by nie powstały żadne dziury przez które nadzienie mogłoby wypłynąć podczas pieczenia. Cieniutka warstwa ciasta upiecze się bardzo szybko dzięki czemu placek pozostanie mięciutki i niewysuszony a nadzienie w środku osiągnie idealną temperaturę aby się stopić i połączyć.

       Ważna jest też mieszanka serów wkładana do środka. Z mojego doświadczenia ser nie może być za rzadki ani za tłusty. Oryginalnie w Gruzji używany jest najczęściej podpuszczkowy biały niedojrzewający ser- domowej roboty. Podobny efekt można osiągnąć mieszając parę serów bez problemu dostępnych na naszym rynku lub wykonując sery w domu. Moje najlepsze chaczapuri  to- to wykonane z mieszanki domowego paniru i domowej białej mozzareli.

       Nie znam osoby, której nie smakowałoby chaczapuri, szczególnie uwielbiają je dzieci. Jeśli zrobiłeś chaczapuri z tego przepisu i Ci nie smakuje znaczy to, że coś poszło nie tak. Polecam wtedy udać się do Piaseczna na ul. Sierakowskiego 29 i spróbować oryginalnego chaczapuri Leli. Jak już tam traficie i zjecie pyszny posiłek, pofatygujcie się aby osobiście podziękować Leli- spotkanie z tą kobietą będzie równie niesamowite jak jej chaczapuri błogo wypełniające zarówno wasz żołądek jak i waszą świadomość.  Smacznego!

jaz zrobić chaczapuri

47 Komentarzy chaczapuri- gruzińska pizza

    1. Ala

      a wiesz co Kinga? Ty nie tylko piękne zdjęcia i świetne przepisy zamieszczasz, ale tez piszesz świetnie , czyta się to na jednym wdechu ,
      buziaki

      Odpowiedz
      1. Kinga GreenMorning.pl

        Ala, dzięki.
        Tak naprawdę teksty zajmują mi najwięcej czasu i energii. Z reguły wiem o czym chcę napisać problemem jest jak to ubrać w uniwersalne treści zrozumiałe dla każdego (a nie tylko dla osób którym filozofia wisznuicka jest bliska praktykują ją i znają jej przesłanie). Na koniec pozostaje jeszcze połączenie tego z odpowiednią historią -to nie jest już takie trudne bo życie samo ich dostarcza- wystarczy bardziej filozoficznie patrzyć na świat, zmienić trochę perspektywę a wtedy dostrzegamy głębszy sens w sprawach z pozoru banalnych. Dużo trudniej połączyć to z przepisem na konkretne danie, ale Bóg mi świadkiem, ze bardzo się staram (choć nie zawsze wychodzi idealnie).
        pozdrawiam serdecznie.

    1. Kinga GreenMorning.pl

      Olimpia- warto naprawdę.
      Zauważyłam, że robiłaś mój deser jogurtowy- przeszedł tu na blogu trochę niezauważony a to rewelacyjny przepis (jak sama się przekonałaś). Chaczapuri to danie z tej samej półki. Wygląda niepozornie a smakuje rewelacyjnie. Zachęcam.

      Odpowiedz
    1. Kinga GreenMorning.pl

      Viktoria,
      nie, niestety nie będzie. Już nawet z razowej mąki pszennej wychodzi coś innego (też smaczne ale nie chaczapuri). To ciasto potrzebuje być bardzo elastyczne i ciągnące a to właśnie zapewnia mu gluten. Sorry 🙁

      Odpowiedz
  1. Konwalie w kuchni

    Przepyszne zdjęcia!
    Zazdroszczę tej prywatnej lekcji u Leli:)
    Mam nadzieję, że odwiedzę kiedyś tę knajpkę i Gruzję;)
    A co do książek, to właśnie kończę czytać Traktat o łuskaniu fasoli i jestem zachwycona!
    Pozdrowienia przesyłam serdeczne!
    Magda

    Odpowiedz
    1. Kinga GreenMorning.pl

      Magda, super, że Cie zachęciłam do lektury. Jak skończysz to zajrzyj do mojego wpisu na blogu o tej książce i spróbuj mi odpowiedzieć na pytanie które tam zadaję? Bardzo mnie nurtuje, czy tylko ja tak odbieram sens tej książki czy inni też?
      pozdrawiam i dzięki, że w końcu poznałam Twoje imię 😉

      Odpowiedz
      1. Konwalie w kuchni

        Szczerze przyznam, że zapomniałam o postawionym przez Ciebie pytaniu,
        ale może pozostało gdzieś w podświadomości,
        bo prawie od początku książki miałam wrażenie, że to śmierć:)
        Fragment, który przytoczyłaś może o tym świadczyć,
        ale również ten, w którym mowa,
        że przypadkowy gość nie wychodzi na zdjęciach,
        albo że kto, jak nie on ma wiedzieć, czy żona bohatera umarła…

  2. Kasia

    Dziękuję bardzo za przepis. Kiedys próbowałam chaczapuri I byly pysze! Juz nie moge sie doczekac kiedy wypróbuje Twoj przepis:)

    Czy mozesz polecic konkrente firmy ktore produkuja wegetariańska zolta I biala mozarelle?

    Dzieki 🙂

    Odpowiedz
    1. Kinga GreenMorning.pl

      Kasia, mozarellę robię sama (mam nadzieję wkrótce zamieścić tu przepis). Nie jestem dobra w wyszukiwaniu firm i czystych wegetariańsko produktów. Zapytaj na jakimś forum wege- na pewno ktoś pomoże. Ja niestety nie 🙁

      Odpowiedz
  3. Monika

    zdjęcia tak piękne i sugestywne że musiałam zrobić, wrażenia smakowe niestety nie dorównały wrażeniom estetycznym po obejrzeniu zdjęć;) mieszanka serów przepyszna, ale robiłam na kolację, było zdecydowanie za ciężkie, być może to mnie zniechęciło, ale zawsze warto spróbować czegoś nowego, pozdrawiam

    Odpowiedz
  4. Vana

    Dziękujemy wspólnie z żoną za inspirację. Już dwukrotnie odwiedziłem gruzińską restaurację, chaczapuri wyborne. Znajomi też zachwyceni. Pozdrawiam serdecznie.

    Odpowiedz
    1. Kinga GreenMorning.pl

      No to następnym razem jak się będziecie wybierać to dajcie znać- pójdziemy razem :). Pozdrowienia dla małżonki!

      Odpowiedz
  5. Marta

    Byly dzis na kolacje…sa super! Podalam z piklami z mango. Dziekuje za przepis, wchodzi na stale do naszego domowego repertuaru:-)

    Odpowiedz
  6. Piotr

    Chyba forma przedstawienia tego prostego, ale bardzo smacznego przepisu, zachęciła mnie do sprobowania czegos nowego.

    Bardzo dziekuje za smaczna kolacje, dzisiaj znowu zrobie swoja wariacje z wykorzystaniem tego przepisu 🙂

    P.S. Chociaz nie jestem wegetarianinem, to robilem tez te placuszki z farszem jak na chees & onion pastie (ktore uwielniam) . Smakowaly rownie dobrze.

    Odpowiedz
  7. klara

    Zdjęcia są urzekające i tak smaczne, jak prawdziwe, gruzińskie chaczapuri, które ubóstwiam. Przepis właśnie próbuję i patrzę z niecierpliwością na piekarnik. Pozwoliłam sobie na małą modyfikację – otworzyłam butelkę gruzińskiego wina – ma genialny aromat i moim zdaniem jest koniecznym towarzystwem dla tego dania. Byłam w Gruzji w zeszłym roku i zakochałam się w tamtejszych winach. Jeżeli planujecie podróż w tamte strony, to odwiedźcie winnice, popróbujcie i zabierzcie na wynos do domu – to najlepsza pamiątka.

    Odpowiedz
  8. Tola

    Wygląda niesamowicie, aż chce się powrócić do Gruzji! Znowu zatęskniłam za tymi smakami, klimatem, winem… Widzę, że moja przedmówczyni również zachwyciła się tym specjałem. Smaki kuchni gruzińskiej w połączeniu z tym winem. Coś wspaniałego !

    Odpowiedz
  9. Misia

    Wspaniałe zdjęcia! aż zgłodniałam widząc te dania ponownie. Kuchnia gruzińska ma jednak niepowtarzalny klimat i smak. Uwielbiam te smaki i zapachy. Nie tylko ja zachwycam się winem, ciesze się, że inni też odkryli ten wspaniały smak.

    Odpowiedz
  10. Kinga

    Przymierzam się do tego chaczapuri i przymierzam. Chyba trochę dlatego, że obawiam się zawieść na smaku 😉 chaczapuri jadłam raz, właśnie w Gaumarjos, poprzeczka jest więc wywindowana wysoko 🙂
    Mam jeszcze pytanie – ile placków wychodzi z tego przepisu?

    Odpowiedz
    1. Kinga GreenMorning.pl

      Niestety nie pamiętam ile placków. I tak to zależy od tego jakie duże je zrobisz a to znowu od tego jak dużą masz patelnię.

      Odpowiedz
  11. kasia

    Piekny przepis i cudowny opis…
    na jaka ilosc porcji chaczapuri przewidziany jest przepis?
    Dziekuje i wiosennie pozdrawiam !

    Odpowiedz
  12. Pingback: Nowe chaczapuri w restauracji Armenia - JemLublin

  13. Teresa

    Chciałabym bardzo podziękować za przepisy na tym blogu, który znalazłam szukając przepisu na sos do paneeru. Robiłam już wielokrotnie w różnych wariantach zarówno paneer jak i sos do niego w/g przepisów na blogu. Zachęcona sukcesem, zrobiłam też te gruzińskie placuszki, które wyszły równie przepyszne. Byłam w Indiach w latach 1988=1992, ale ku mojej rozpaczy (bo teraz uwielbiam tę kuchnię) nie nauczyłam się wtedy gotować. Potem kupiłam tony książek o kuchni indyjskiej i sprawdzałam liczne przepisy ( z większym lub mniejszym sukcesem), mąż wybudował mi w ogrodzie piec na naany, które wciąż są dla mnie wyzwaniem (nie wychodzą tak miękkie w środku jak powinny). Wszystkie potrawy zrobione w/g Pani przepisów wyszły rewelacyjne. Bardzo dziękuję.

    Odpowiedz
  14. Ita

    Zamiast białej mozzarelli użyłam żółtej, a i tak wyszło tak jak chciałam, dziękuję z całego serduszka za ten przepis, uwielbiam <3

    Odpowiedz
  15. Ania

    Właśnie wróciłam z Gruzji i próbowałam między innymi wszystkich trzech rodzajów chaczapuri. Wszystkie pyszne. Szukałam przepisu na to najprostsze chaczapuri i trafiłam na ten blog. Bardzo piękna opowieść. Czyta się ją jednym tchem i jedzenie nabiera jakiegoś innego wymiaru. Mam nadzieję, że moje danie według tego przepisu też będzie pyszne.

    Odpowiedz
  16. vera

    Witam, pięknie dziękuję za przepis! A po upieczeniu na patelni, ile dni mogę przechowywać w lodówce/zamrażarce? Z góry dziękuję

    Odpowiedz
  17. MARIA

    Przepis rewelacyjny! Gdyby nie tak szczegółowe wskazówki na pewno nie odważyłabym się sama zrobić chaczapuri. Jako mięsożercę nurtuje mnie pytanie, czy w to samo ciasto można włożyć mięsny farsz.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *