Zupa z pora- czyli pora na zmiany

IMG_1761-horz

       Znacie to uczucie, kiedy czegoś bardzo, bardzo pragniecie i w końcu to Wam się przydarza? Na początku nie wierzycie, potem przez chwilę szczerze się cieszycie by po niedługim czasie zrealizować, że nowa sytuacja nie jest jednak tak wspaniała jak Wam się jawiła w marzeniach.

      Cóż, taki właśnie jest ten świat- nie ma w nim sytuacji idealnych. Filozofowie wschodu nauczają, że znalezienie trwałego zadowolenia w połączeniu z nietrwałą materią graniczy z cudem. Oczywiście nie powstrzymuje to żadnego z nas aby jednak wciąż próbować to robić.  Problem jednak w tym, że szukając szczęścia tam gdzie go nie ma  z góry skazujemy się na porażkę. Nawet jeśli przez moment (dłuższy czy krótszy) wydaje nam się, że odnaleźliśmy wielki skarb- to po  chwili (dłuższej lub krótszej) konstatujemy że kawałki pokruszonego szkła, które braliśmy za prawdziwe diamenty- niestety nimi nie są.

      Dochodzi do tego jeszcze problem dualności otaczającego nas świata. Wszystko tu jest nietrwałe, przychodzi i odchodzi, zmienia się jak w kalejdoskopie. Szczęście- nieszczęście, ciepło- zimno, młodość-starość, zdrowie-choroba, ból- euforia, zadowolenie-smutek, sukces-porażka. Wahadło cały czas się porusza.

     Od wieków jogini i mistycy (poprzez medytację i modlitwy) szukają sposobu aby znaleźć stan harmonii i pozostać niewzruszonym na dualność tego świata. Niewpadanie w euforię (lub depresję) za każdym razem kiedy wahadło odchyla się w jedną ze stron bardzo pomaga utrzymać stan równowagi i daje wewnętrzny spokój.  A spokój wbrew pozorom ma więcej wspólnego ze szczęściem niż zdobywanie celów i pogoń za pragnieniami.

IMG_1822-horz

       Hola! Hola!- zawołacie- Czy to nie Ty nas tutaj cały czas popychasz i inspirujesz żebyśmy się starali, gonili marzenia i nie poddawali, kiedy napotkamy przeszkody? Czy sama właśnie tego nie robisz- wyznaczasz sobie cele, starasz się je realizować, mieć aspiracje powyżej tego co daje Ci los???!

Otóż oczywiście- macie rację. Tak właśnie robię. Niestety coraz częściej, najpierw z wielkim smutkiem a potem z jeszcze większym zrozumienie konstatuje, że moje szczęście niestety nie zależy od realizacji marzeń (moich czy cudzych) oraz osiągania wyznaczonych celów. (No to wsadziłam kij w mrowisko!)

       Spójrzmy jednak na mnie choćby teraz. Jestem w sytuacji wydawałoby się „idealnej”. Spełniły się moje marzenia. Moje hobby i pasja stały się moim zawodem. Dostaję dużo ciekawych propozycji. Robię to o czym tysiące osób marzy i do czego dąży. Mój kalendarz pęka w szwach, grafik mam wypełniony już do końca czerwca. Realizuję plany, o których nie śmiałabym kiedyś nawet śnić.  Ale…

      Jeśli mnie szczerze zapytacie, czy jestem przez to BARDZIEJ szczęśliwa (niż byłam zanim to osiągnęłam) z głębokim przekonaniem odpowiem Wam- NIE, NIE JESTEM.

    Wcale nie oznacza to, że to co robię teraz, nie daje mi satysfakcji i że się pomyliłam wybierając zajęcie, w którym się nie spełniam czy nie realizuję. Uwielbiam robić to co robię teraz (tak samo jak lubiłam moją poprzednią pracę). Coraz częściej jednak są takie chwile w moim obecnym życiu kiedy po prostu brakuje mi czasu na fundamentalne potrzeby- refleksje i pomyślenia nad swoimi uczuciami. Przez ostatnie 2-3 miesiące tyle wyzwań przede mną i takie duże oczekiwania, tyle ludzi coś ode mnie chce, tak dużo mam do zrobienia, że czasami mam ochotę powiedzieć  „A dajcie mi wszyscy święty SPOKÓJ”. I właśnie zaczęłam rozumieć, że spokój jest tym co zgubiłam po drodze do sukcesu. Wsiadłam na jakiegoś szalonego konia, co prawda niesie mnie niby w kierunku który sama obrałam, jednak w swoim galopie jakoś wcale nie zważa na to, że poobijał mi kości i porobił odciski i że jazda na nim wcale nie przynosi już tak wiele przyjemności.

       Nagle zabrakło mi czasu dla siebie, dla rodziny, dla przyjaciół. Nawet zabrakło mi czasu na bloga (za co Was serdecznie przepraszam). Zgubiłam gdzieś po drodze to co najcenniejsze moją wewnętrzną harmonię i czas dla siebie.

       Zrealizowałam to niedawno kiedy jechałam z synem do szkoły pewnego pięknego słonecznego ranka. „Super dziś pogoda, piękne światło. Pewnie będziesz fotografować?” spytał synek (mądre dziecko fotografa, które potrafi rozpoznać dobre do robienia zdjęć światło). A ja szybko robiąc bilans swoich obowiązków na ten dzień zrozumiałam, że mam tyle spraw do załatwienie, tyle maili na które muszę odpowiedzieć, tyle prezentacji do przygotowania i kontraktów do negocjacji i tyle innych „ważnych i niecierpiących zwłoki spraw” że czasu na fotografię mi już po prostu nie starczy. A nawet jeśli się tak stanie to będzie to robiony w pośpiechu kolejny projekt dla klienta. Że nagle zabrakło mi czasu aby się  nad czymś uważnie pochylić, zachwycić tym i uwiecznić tego piękno na fotografii.

 „Ot kapryśna księżniczka się znalazła” – powiecie. Dostała dar od losu i nie potrafi go docenić a tylko wybrzydza. Bycie człowiekiem sukcesu (nie mówię, że nim jestem) to takie poprawne w dzisiejszych czasach. Musisz odnosić sukces na tak wielu polach i do tego powinieneś być zadowolony, szczęśliwy, spełniony. Inna opcja nie wchodzi w grę.

       Nie zastanawiało Was nigdy dlaczego większość tych słynnych ludzi sukcesu tylko w kolorowych magazynach wydaje się być szczęśliwa a jak spojrzeć na ich życie to jest ono pełne nałogów, uzależnień, problemów ze sobą i bliskimi? Czyż nie powinni być wdzięczni losowi, że mają tak wiele, tak wielki osiągnęli sukces i my malutcy patrzymy na nich i marzymy, żeby znaleźć się na ich miejscu. Dlaczego nie są szczęśliwi? My na ich miejscu z pewnością bylibyśmy.

IMG_1877-horz

      Może po prostu dlatego, że sukces i szczęście najczęściej nie idą w parze. A co więcej – w żaden sposób od siebie nie zależą.  Że zrobienie czegoś wspaniałego, osiągnięcie wielkiego celu, bycie podziwianym przez innych czy nawet miliony fanów na FB nie są żadnym gwarantem szczęścia. Szczęście jest schowane gdzie indziej i sztuką jest je odnaleźć i pielęgnować. Szczęście to stan naszego umysłu a nawet bardziej naszego serca i mniej zależy od osiągniętego sukcesu a dużo bardziej od naszego wewnętrznego spokoju. A spokój to nic innego – według filozofów- jak nie poddawanie się dualizmom tego świata.

       Czy tego chcemy czy nie, ten świat a wraz z nim nasza sytuacja będą zmieniać się nieustannie (jak pory dnia czy roku). Dziś odniesiemy sukces- jutro porażkę, dziś nas będą kochać- jutro nienawidzić, dziś jesteśmy wyrocznią- jutro wszystkim wydamy się głupcem. Uzależnianie swojego stanu od tak zmiennego czynnika (na który na dodatek nie mamy zbyt wielkiego wpływu) jest po prostu nierozsądne. Tak twierdzą filozofowie wschodu i mają niezaprzeczalną rację. Łatwo to jednak tu napisać, dużo trudniej zrozumieć a jeszcze trudniej zrealizować i zastosować w swoim życiu. Wydawać by się mogło, że mnie, która zna tą mądrość od co najmniej 20 lat i której Guru i inne święte osoby cały czas o tym przypominają powinno być łatwiej. A tu proszę nic z tego. Po raz kolejny i kolejny konstatuje, że szukam szczęścia tam gdzie go znaleźć nie mogę bo go tam po prostu nie ma.

      Dlatego coraz częściej zadaje sobie również pytanie- ile jeszcze razy będę musiała kaleczyć się kawałkami pokruszonego szkła, żeby w końcu przestać ulegać ich nieprawdziwej wartości?  Kiedy w końcu uda mi się zrozumieć nauki mędrców i wyruszyć na poszukiwanie prawdziwych diamentów? A co ważniejsze jak i gdzie tych diamentów szukać?

     Drogowskaz, który (wg. mnie) wskazuje w jedynym autentycznym kierunek tej drogi (przynajmniej tak mnie się coraz częściej wydaje) od wieków używany był przez rzesze świętych, mistyków i filozofów. Według nich diamenty znaleźć można li i jedynie w głębokim filozoficznym zrozumieniu że nie jesteśmy tym materialnym ciałem. Jesteśmy DUSZĄ, która z dualną materią nie ma za wiele wspólnego i dlatego nie potrafi znaleźć tu szczęścia. Odnajduje je dopiero kiedy wraca na swoją naturalną pozycję, którą jest  …  obcowanie z Bogiem.

IMG_1784-horz

       Z takim odważnym i mało popularnym w dzisiejszych czasach stwierdzeniem zostawiam Was w ten deszczowy Wielkanocny poranek. Czy jest jakiś lepszy dzień w roku do rozmyślań nad tym problemem?

      Zmierzcie się z nim sami bo ja idę właśnie po raz kolejny prostować drogi swojego życia. Tak żeby choć trochę zmierzały w … stronę kopalni diamentów.  Wybaczcie więc jeśli mnie tu znowu dłuższą chwilę nie będzie.  Kiedy tylko okiełznam i spowolnię narowistego konia, wyleczę pogruchotane kości i usunę odciski- wrócę. Obiecuję.

      Zostawiam was z przepisem na zupę porową- jest pyszna. A czy ma coś wspólnego z dzisiejszymi przemyśleniami ? Może tylko to, że w całym moim ostatnim zabieganiu czekała aż 5 miesięcy żeby w końcu tu się dla Was pojawić. Zdecydowanie jej się należało.

20 Komentarzy Zupa z pora- czyli pora na zmiany

  1. Ananda

    Przepiękny artykuł, Kinga! Podziwiam twoje pracy fotograficzne, ale filozoficznie treści jeszcze bardziej. Życzę z całego serca, utrzymania harmonii i nietracenia tego co jest najważniejsze w naszym życiu, nawet na chwile.

    Odpowiedz
    1. Kinga GreenMorning.pl

      Dziękuję Anando,
      widzę, że Twój blog się ładnie rozwija. Mam nadzieję, ze znajdujesz dużo przyjemności w jego prowadzeniu.
      Życzę powodzenia.

      Odpowiedz
  2. olimpia34

    Gdyby dzielenie się czasem było możliwe, oddałabym Ci choć część mojego byś nie czuła się właśnie tak jak teraz! Rozumiem Cię i wierzę jak trudne to musi być. Kingo dziękuję Ci za ten osobisty wpis bo po raz kolejny dzięki Tobie docierają do mnie pewne sprawy. Idę cieszyć się wiosennym słońcem u boku męża i córki. Dziękuję

    Odpowiedz
    1. Kinga GreenMorning.pl

      Olimpia- uczenie się na błędach innych to wielka sztuka ale i bezbolesny proces. Warto korzystać.
      pozdrawiam serdecznie.

      Odpowiedz
  3. Miecislau Dolata

    Szanowna pani Kinga:Pozdrawiam z dalekiej Brazylii.No,dzisiaj sie pani rozpisala;Tak, tak,zgadzam sie ze wszystkim.Pismo Swiete mowi ze stracilismy perfekcje przez blad Adama i Ewy.Smierc Jezusa przebaczyla nam ten blad.Perfekcja wroci z Krolestwem Bozym:Daniela 2:44,Lukasza 8:1,Objawienie 21:4,5.Co mamy robic dzisiaj?Jana 17:3 odpowje.Tak,tak,my nie mamy:My Jestesmy Dusza:Rodzaju 2:7 i Ezechiela 18:4,20-24.Nie wszystkie Religje maja racje.A jak sie ja dostanje?Dzieje 17:10i11 odpowje.Podobalo mi sie co pani napisala.Filozofujac przypomnijmy sobie Sokratesa i jego wypowiedz:Wiem ze nie wiem Ale Wiem ze nie Wiem!A inni:nie wiedza ale nie
    Wiedza ze nie nie Wiedza.Jego logika byla prawdziwa.Pani Kingo,idziemy teraz do pysznej zupy.Wdzieczny za wszystkie Newsletters.Miecislau Dolata.

    Odpowiedz
    1. Kinga GreenMorning.pl

      Szanowna Pani,
      Nie za dużo rozumiem z tego co Pani napisała.
      Ale dziękuję za komentarz.
      Nie zgadzam się tylko z twierdzenie, że „nie wszystkie religie mają racje”, może i nie wszystkie ale komu decydować o tym które to są. Na pewno nie nam.
      Tolerancja przede wszystkim- oto moje życiowe motto. Uważam, że radykalizm w jakimkolwiek aspekcie działania jest niewłaściwy a w religijnym już szczególnie.
      Pozdrawiam świątecznie.

      Odpowiedz
  4. Monika

    eeeee,a moze po prostu zatrudnij kogos do pomocy ? Pracuj tylko 4 dni w tygodniu? Zaznacz w kalendarzu dni ktore poswiecisz tylko na np. jakies cwiczenia duchowe? Naucz sie mowic nie? A z drugiej strony..nie wiem ,moze trzeba praktykowac wlasnie teraz ? w tym zamieszaniu?Nie oddzielac zycia duchowego od pracy ?Doswiadczac obecnosci Boga pracujac? Spotykajac sie z klientami? Latwo powiedziec ?A czytalas ksiazki Joko Beck np.Zywy zen ,nic niezwyklego albo Zen na co dzien.Fajne sa.Albo Barry Magid Koniec pogoni za szczesciem ? Ale oczywiscie nie znajdziesz tam rozwiazania swoich problemow.Wiem, duzo pytan ,przepraszam .Powodzenia .To cudowne ,ze masz takie rozterki .

    Odpowiedz
    1. Kinga GreenMorning.pl

      Moniko,
      Dzięki za cenne rady.
      Praktykuje się całym swoim życiem, nie tylko podczas czasu wyznaczonego na praktyki duchowe. Staram się aby wszystko co robię było połączone z moimi wartościami, dlatego np. jakkolwiek absurdalne wydaje się to moim klientom nie fotografuje mięsa.
      Końca pogoni za szczęściem nie czytałam- z miłą chęcią się zapoznam- dzięki.

      Odpowiedz
  5. mila

    Droga Kingo,
    Twoja Zupa Porowa czekala na wiosne,to nie przypadek!
    Cala przyroda budzi sie do zycia,malenkie kielki i paczki pekaja z cala sila nowego poczatku.
    Tak jak roslina,ktora ciagnie, nie zwracajac uwagi na przeszkody, do SWIATLA -my posiadamy tez inicjalna sile, by zaczac cos nowego.Jesli jestesmy wrazliwi tak jak Ty Kingo, czujemy to,ze w naszym zyciu jest cos nie tak…,ze to nie to co NASZA DUSZA potrzebuje i decydujemy sie na od-nowe.

    Jesli sami tego nie uczynimy ,zmiany nadejda z zewnatrz w postaci utraty pracy,partnera,choroby… Takie losowe wypadki sa dla nas cennym drogowskazem,ze zeszlismy z NASZEJ drogi zycia, niestety czesto je zle interpretujemy.
    Pisze to z wlasnych wielo…letnich doswiadczen zyciowych.

    Jestem przekonana,ze Twoj niezwykle szczery wpis bedzie inspiracja do przemyslen dla Twych czytelnikow.
    Jestem tez przekonana ,ze bedziesz swoje
    diamenty czesto znajdywac,bo wiesz gdzie ich z pewnoscia nie ma.
    Zycze Ci tego z calego serca.
    B.

    Odpowiedz
    1. Kinga GreenMorning.pl

      Milo Moja Droga,

      Tak masz zupełną rację- zmiana jest dla umysłu czymś bardzo bolesnym bo najczęściej wiąże się z porzuceniem starych wygodnych przezwyczajeń i otworzeniem się na inne nieznane, na początku z reguły mniej komfortowe.
      Ale zmiany są potrzebne i szczerość ze sobą samym też. Nie ważne jak naszą sytuację postrzegają inni- najważniejsze jak my się w niej czujemy.
      pozdrawiam serdecznie.
      Kinga

      Odpowiedz
  6. elfickizakatek

    Mmmm… pysznie wygląda ta zupa. Szkoda, że moja pory okazały się niekoniecznie zimowe i wymarzły po pierwszych jesiennych mrozach. Teraz brakuje mi surówki z porów.

    Fajnie, że w pędzie przed siebie potrafiłaś się zatrzymać, zwolnić i zauważyć, że coś ci umyka. Wielu ludzi tego nie potrafi.

    Odpowiedz
    1. Kinga GreenMorning.pl

      Moje pory jakimś cudem przetrwały zimę- mam dwa ostatnie w ogrodzie. Nie wiem jakie są w środku ale z zewnętrz wyglądają ok.
      Dzięki za komentarz. Byłam u Ciebie na blogu zobaczyć o czym piszesz i bardzo ci pozazdrościłam pierwszych roślin w szklarni. Ja nawet nie miałam jak i kiedy przekopać jeszcze ogrodu. Jak go zostawiłam na jesień tak egzystuje do teraz.
      Pozdrawiam

      Odpowiedz
    1. Kinga GreenMorning.pl

      Asia- Twoje zdjęcia też niedługo takie będę. Musisz tylko dużo ćwiczyć.
      Pozdrawiam również Twoich chłopaków.

      Odpowiedz
    1. Kinga GreenMorning.pl

      Tak Joasiu,
      trzeba starać się żyć jak najbardziej „tu i teraz”. Choć to też bardzo trudne. Nawet nie wiem czy nie najtrudniejsze ze wszystkiego.

      Odpowiedz
    1. Kinga GreenMorning.pl

      Właśnie, i czy w ogóle gonimy w dobrym kierunku. I czy warto tak biec i wypluwać sobie płuca 😉

      Odpowiedz
  7. Zuzia z Chilli, Czosnek i Oliwa

    Kingo, dziękuję Ci za ten wpis. Będę miała o czym pomyśleć.
    Ja często zastanawiam się, czym jest dla mnie szczęście. Z jednej strony pokochałam fotografię i bardzo chciałabym osiągnąć taki sukces, jak Ty. Ale im bardziej tego pragnę, tym trudniej jest mi się z fotografii cieszyć, bo czuję presję, którą tak naprawdę sama na siebie nakładam. Z drugiej strony od zawsze ceniłam spokój i szczęśliwe chwile wyobrażam sobie jako spokojny czas spędzony z rodziną, obcowanie z przyrodą, praca w ogródku, spacer z psem. To chyba z tych codziennych miłych chwil i przyjemności składa się nasze szczęście, a nie podążania za sukcesem.
    Pozdrawiam ciepło 🙂

    Odpowiedz
    1. Kinga GreenMorning.pl

      Zuzia, to należysz do tych nielicznych. Większość osób przyjmuje jakieś stereotypy dotyczące szczęścia i próbuje się do nich dostosować. Nie zastanawia się głęboko nad tym co tak naprawdę to szczęście im przynosi. Ty już wiesz- gratulacje. To naprawdę dużo.

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *