Syrop z kwiatów czarnego bzu i sesja dla magazynu Moje Gotowanie

IMG_0599m-horz     W kioskach znajdziecie już czerwcowy numer Mojego Gotowania a w nim dwa moje materiały – jeden o poziomkach (o tym wkrótce) drugi o moich ukochanych kwiatach czarnego bzu. Jeszcze do niedawna zapomniane- teraz- mam wrażenie- wracają do łask. Już za chwileczkę już za momencik zaczną kwitnąć i odurzać swoim zapachem nie tylko pszczoły ale i ludzi. Ja w ciepły czerwcowy wieczór nie mogę przejść obojętnie obok kwitnącego drzewa dzikiego bzu- muszę przystanąć i wąchać, wąchać, wąchać… IMG_0671-horz      Po wsiach i małych miasta rośnie dużo pięknych starych drzew dzikiego bzu. W dawnych czasach uznawane były za magiczne i zanoszono pod nich chorych aby ozdrowieli lub unikano jak ognia bo miały przynosić pecha i śmierć członka rodziny. Z drzewa czarnego bzu robiono amulety (u Harrego Pottera słynna czarna różdżka- jedno z insigniów śmierci – była zrobiona z drzewa czarnego bzu). Z kwiatów robiono syropy, nalewki a z owoców wino, dżemy i soki. I kwiaty i owoce suszono dla celów leczniczych. Moja babcia nie dotykała się do czarnego bzu- uważała go za trujący i niezjadliwy. Dlatego jego wykorzystanie kulinarne poznałam bardzo późno jako już dorosła osoba. IMG_0002-horz      Bziankę- czyli syrop z kwiatów bzu- nauczyły mnie robić 4 cudowne Panie z nowoczesnego koła gospodyń wiejskich- gdzieś pod Siedlcami. Tam dwa lata temu fotografowałam ich spółdzielnie dla jednego ze społecznych projektów kulinarnych Fundacji Rozwoju Obywatelskiego. Te 4 wspaniałe kobiety odczarowały dla mnie czarny bez i od tej pory poszło już lawinowo. Wypróbowałam zastosowanie tych kwiatów w tak wielu daniach, że nie spamiętam wszystkich. Przepisy na parę z nich znajdziecie w Moim Gotowaniu.IMG_9944-horz

      Jest tam tort cytrynowy z nutą kwiatów czarnego bzu, jest przepis na domowe lokum (turecki przysmak) o smaku kwiatów bzu, jest rewelacyjny bezalkoholowy szampan (kwiaty bzu wywołują fermentację i bąbelki!- spróbujcie koniecznie!!!), jest przepis na smażone w kardamonowej tempurze baldachimy kwiatów bzu- myślę, że to danie którego nie powstydziłaby się najlepsza restauracja.  Z dodatkiem kwiatów bzu robię jeszcze sorbety, dżemy, galaretki i granity- w sam raz na nadchodzące czerwcowe upały. Oby przyszły jak najszybciej bo szczerze powiedziawszy mam już dość tej zimnej wiosny. IMG_0124-horz

      A na koniec mam dla Was parę dobrych rad jak zbierać kwiatów czarnego bzu: zbieramy kwiaty z dala od szos i parkingów (bardzo chłoną zanieczyszczenia),zbieramy tylko rozwinięte kwiaty (niedojrzałe zielone kulki lub przejrzałe brązowe kwiaty będę niedobre), zbieramy tylko suche kwiaty (a więc nie wybieramy się na zbiory po deszczu), delikatnie obcinamy kwiaty nożyczkami i układamy w koszyku kwiatami do góry (najwięcej aromatu ma pyłek kwiatowy, postarajmy się więc nie otrzepać tego co najcenniejsze), nie myjemy kwiatów przed użyciem (spłuczemy aromatyczny pyłek kwiatowy), kiedy przyniesiemy kwiaty do domu wyłóżmy je na gazetę i pozostawmy na godzinę tak aby pozbyć się wszystkich lokatorów (pajączków, muszek i gąsienic).



Syrop pachnący bzem

syrop z bzu       Cała Polska pachnie bzem. Aż kręci się od tego w głowie. Pachnie na każdej randce, w każdym ogrodzie, w każdym domu ( bo przecież „kwiaty już w wazonach”). Gdzie się nie obrócisz fioletowo-aromatyczne szaleństwo. Uwielbiam maj właśnie za to, że pachnie bzem. Bzowa chwilo trwaj! IMG_3328-horz       Czy wiecie, że każdy bez pachnie inaczej? Tylko na pozór wszystkie mają ten sam aromat. Kiedy zaczniesz wąchać je wszystkie po kolei w niedużych odstępach czasu zaczynasz rozumieć, że to cała paleta liliowego szaleństwa. Doświadczyłam tego ostatnio, kiedy wpadłam na pomysł aby zrobić cukier aromatyzowany kwiatami bzu. (A tak przy okazji to najwięcej odmian bzu w jednym ogrodzie widziałam w Żelazowej Woli- jeśli planowaliście się tam wybrać to warto właśnie teraz- będzie dodatkowa atrakcja do obejrzenia i … powąchania.)

       Tuż przed długim weekendem pisałam materiał do czerwcowego Voyage o kuchni Małopolski. Jednym z regionalnych specjałów jest tam przecier z płatków róży cukrowej. Przestudiowałam wszystko co możliwe na ten temat, łącznie z wypowiedziami Pań z lokalnych „Kółek Gospodyń Wiejskich” oraz wywiadem etnograficznym z okolic gdzie przecier się wytwarza. Przeczytałam też o tym jak używa się  róży w innych krajach: począwszy od indyjskiej wody i olejku różanego na japońskim aromatyzowanym cukrze skończywszy. Na różę jeszcze nie sezon (zacznie się dopiero pod koniec maja) za to właśnie rozkwita mój ukochany bez. Przecier z niego byłby za cierpki (próbowałam już kiedyś). Za to cukier aromatyzowany zapachem kwiatów???… Czemy nie?… Może warto spróbować?… W mojej głowie już zaczyna się kotłowanina ciekawych pomysłów co z takim cukrem można by zrobić. Wyobrażacie sobie np. lody o smaku bzu!

       Okazało się oczywiście, że jak zwykle nie jestem ani pierwsza ani oryginalna, że na ten pomysł wpadł już ktoś wcześniej i umieścił przepis na swoim blogu w Internecie. Popatrzcie tutaj. Postanawiam więc z przepisu skorzystać. IMG_3346-horz        Od jakiegoś czasu zmieniłam trasę moich porannych spacerów aby mieć po drodze jak najwięcej krzaków bzowych i cieszyć się ich zapachem. We wsi, gdzie mieszkam- bez rośnie przy większości dróg i prawie w każdym ogrodzie . Czasami nawet po parę drzew- cała liliowa tęcza: od głębokiej purpury, przez wszystkie odcienie różu, lila i fioletu, po najczystszą biel. Sama mam w ogrodzie parę drzew i krzewów.  Odkąd idea aromatyzowanego cukru zakiełkowała w mojej głowie zaczęłam wąchać wszystkie napotkane kwiaty w poszukiwaniu tej odmiany która pachnie najintensywniej.

       Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu okazało się, że każdy kolor i odmiana bzu pachnie inaczej. Co więcej, są nawet takie które nie pachną wcale. Miejsce pierwsze w moim rankingu z najsłodszym i najbardziej intensywnym zapachem zdobył bez jasno-różowy (widać go dokładnie na talerzyku obok syropu na ostatnim zdjęciu w tym poście). Na końcu listy znalazł się bez ciemny-purpurowy, który nie pachnie wg mnie wcale- przynajmniej te odmiany, które rosną w mojej wsi. Mają one grube mięsiste kwiaty a z moich obserwacji wynika, ze im grubsze i mięsistsze płatki tym mniej aromatu w kwiecie. Bez biały za to ma aromat ostrzejszy a im bardziej ciepły odcień fioletu mają kwiaty (taki bardziej  w stronę różu) tym zapach staje się słodszy. Zaznaczam jednak, że moje doświadczenie było przeprowadzone na wybranej (choć całkiem sporej) grupie lokalnych krzewów. Może u Was będzie inaczej? Ciekawa jestem tego bardzo. Koniecznie dajcie znać czy doszliście do takich samych wniosków co ja.

       Ponieważ różnorodność mnie zupełnie zaskoczyła postanowiłam użyć do mojego cukru całego bukietu różnozapachowego bzu. Na zbiory, jak należy, wybrałam się rankiem (wszystkie kwiaty najlepiej zbierać w godzinę po otwarciu- wtedy aromat jest najbardziej intensywny), w słoneczny dzień (deszcz spłukuje zapach z kwiatów) z dala od szos (kwiaty bardzo chłoną zanieczyszczenia). Zbierałam kwiaty w pełni otwarte (pąki są za cierpkie i nie mają jeszcze zapachu).IMG_3370-horz

       Przepis na bzowy cukier brzmiał i wyglądał prosto. Wystarczy kwiaty zasypać cukrem, zakręcić słoik i trzymać parę dni w ciemnym i nie za ciepłym miejscu. Jednak z mojego doświadczenia z kwiatami wiedziałam, że wcale tak pięknie i łatwo nie pójdzie. Tak jak na zdjęciach cukier wygląda tylko pierwszego dnia- potem kwiaty (tak jak np. owoce zasypane cukrem) zaczynają puszczać sok. Kwiaty stają się brunatne a cukier wilgotny i zbrylony. Nie wygląda to ciekawie i pachnie też nie do końca samym bzem, nie da się takiego cukru wsypać do cukierniczki. Nie da się nawet w łatwy sposób usunąć z niego kwiatów (ponieważ są całe oklejone cukrem).

      Ale ja się tak łatwo nie poddaje. Postanawiam cukier wysuszyć w piekarniku. Wysypuje go na blachę, włączam opcję termo-obiegu i temperaturę 50’C. Po około 40 minutach cukier jest prawie suchy. jest jednak następny problem- kryształki napuchły od soku i są teraz większe niż dziurki w moim sitku. Nie przesypię ich łatwo jak planowałam. Jeśli mam bawić się w Kopciuszka i ręcznie wybierać kwiatki bzu z cukru muszę być pewna, że warto. Oczyszczam garstkę cukru, próbuję i… niestety bardzo się rozczarowuję. Cukier po odseparowaniu od kwiatów ani za bardzo nie smakuje ani nie pachnie bzem. Ma inny smak niż zwykły cukier jednak nie wyczuwam w nim bzowego aromatu. Mielę cukier w młynku na puder w nadziei, ze to coś pomoże. Znowu otrzymuję cukier smaczniejszy niż zwykły ale trudno nazwać go bzowym.

       W przypływie desperacji postanawiam z cukru zrobić syrop- w taki sposób zdecydowanie łatwiej będzie odzyskać cukier i pozbyć się z niego brunatnych kwiatów -myślę.  To okazuje się dobrą drogą. Woda jest lepszym nośnikiem dla aromatu kwiatowego. Mój syrop ma teraz ( choć nie bardzo intensywny to jednak) wyczuwalny aromat bzu. Postanawiam go jeszcze wzmocnić dodając podczas gotowania nową porcję świeżych, pachnących kwiatów.

       Po krótkim gotowaniu i odcedzeniu otrzymuję dość klarowny gęsty syrop o ciekawym zapachu,  z lekką (wyczuwalną na końcu) nuta bzową. Co z niego zrobić???… Mam parę pomysłów. Pierwszy który pcha się przed szereg w mojej głowie to BZOWA BAKLAWA (!!!)  Co wy na to??? Albo BZOWE GULAB JAMUS (sprawdźcie co to takiego w gogle). Albo KHAJA w bzowym syropie (wg tego przepisu).

      Zanim jednak wcielę w życie wszystkie te pomysły- muszę odczekać. Próbując cukier a potem syrop bzowy (oraz porównując go z normalnym cukrem i syropem) wyczerpałam chyba swój miesięczny limit spożycia cukru. Wieczorem aż niebezpiecznie kręciło mi się od tego w głowie.

        Syrop stoi z lodówce zakorkowany w butelce i niecierpliwie czeka na swój czas. Może Wy macie lepsze pomysły jak go wykorzystać? Co zrobilibyście z piekielnie słodkim syropem pachnącym bzem???… Z miła chęcią posłucham waszych sugestii?   IMG_3319-horz