Mishti Doi- słodki jogurt

Jogurtowy deser       Jednym z pierwszych słów w hindi, którego nauczyłam się w Indiach było ” PANI”- czyli woda. Kiedykolwiek i gdziekolwiek siadaliśmy do stołu (a goszczono nas często) pierwsze o co prosiłam to „PANI!!!”. I to nie dlatego, że był upał (choć był).

        Po Indiach najczęściej podróżowałam z moim Guru i grupą jego uczniów. My Polacy naprawdę jesteśmy gościnni, jednak Hindusi biją nas w tym na głowę. Każda hinduska rodzina zapraszając do domu SADHU (czyli świętego człowieka) za punk honoru stawia sobie ugoszczenie go jak króla oraz nakarmienie tak, aby nie mógł się ruszać. Zasada rozszerza się na każdego kto z SADHU do domu przyszedł. Nie ważne, czy jest to 5 czy 500 osób. Każdy jest posadzony, zabawiony rozmową i… karmiony, karmiony, karmiony. Odmowa w ogóle nie wchodzi w grę, byłaby największą obrazą dla Pana i Pani Domu.

        Siedzisz więc pokornie i starasz się jak możesz kontrolować swój talerz oraz nakładane na niego potrawy (często około 20 na jeden posiłek). Większości z nich nie znasz, nie znasz też hindi aby zapytać „co to?”. Nawet jeśli osoba serwująca mówi po angielsku to i tak nie za wiele pomaga bo nie przyjmuje twojej odmowy tylko mówi „it’s very nice, very tasty” i nakłada Ci na talerz potrawę za potrawą. Większość z tych potraw jest ostra, za ostra jak na nasze europejskie standardy, tak ostra że od jednej łyżki  płyną Ci łzy z oczu.  Co więc robisz?….. Prosisz o „PANI!, PANI!” i zapijasz każdy kęs jak największą ilością wody. Przynosi ulgę i pomaga… jednak tylko na trochę. Po 2-3 daniach masz już żołądek pełen wody a według Pani Domu powinno się w nim zmieścić jeszcze paręnaście potraw. Nie. Woda to zdecydowanie nie jest rozwiązanie twojego problemu. Próbujesz więc  inaczej. Zamiast zapijać wodą, ostre potrawy zagryzasz roti (czyli indyjskimi plackami) te przynajmniej w większości nie są ostre (chyba, że są nadziewane). Ale ponownie wracasz do punktu wyjścia- bo jesteś pełna już w połowie posiłku. Nie tędy droga, zabrnęłaś w ślepy zaułek !

IMG_6822-tile        Aż tu któregoś dnia w jednym z arystokratycznych domów w Jaypur, znajdujesz rozwiązanie. Właściwie, przynosi Ci je bardzo roztropna i pomocna służąca. Obserwuje Cię i Twoje zmagania z mieszaniną uśmiechu i współczucia na swojej pięknej azjatyckiej twarzy. Nagle znika i wraca z miseczką zimnego i gęstego jogurtu. Wykłada Ci go na talerz i miesza z ostrą potrawą. Na migi pokazuje, żebyś spróbowała. Z wielką ostrożnością wkładasz odrobinę jedzenia do ust i… o dziwo!… jesteś w stanie to przełknąć bez wielkiego pożaru wybuchającego w twojej jamie ustnej. Co więcej, wreszcie poczułaś inny niż ostry smak potrawy i okazała się ona przepyszna. Służąca stawia miseczkę obok twojego talerza i mówi wskazując na jogurt „DAHI”.

        Właśnie nauczyła Cię słowa ratującego życie (lub przynajmniej zdrowie- szczególnie twojego żołądka). Odtąd pierwsze o co prosisz zasiadając do indyjskiego stołu to nie „PANI” lecz „DAHI”, „DOHI” lub „DOI” w zależności od tego w jakim regionie Indii się znajdujesz. IMG_6888-tile       Serwujące osoby trochę się dziwią, bo nie jest to normalna procedura spożywania posiłku. (W tradycyjnych domach bardzo przestrzega się kolejności podawania dań, ma to duży związek z ajurwedą- czyli staroindyjska medycyną naturalną, która zaleca jedzenie poszczególnych smaków i konsystencji pożywienia w odpowiedniej kolejności). Jednak jeśli pięknie złożysz ręce i błagalnym głosem poprosisz „DAHI, DAHI!” – dostaniesz to o co prosisz. Gęsty jogurt, domowej roboty, z tłustego mleka prosto od krowy zawsze jest” na wyposażeniu”  indyjskiej kuchni.

       Pewnego pamiętnego dnia kiedy siedzisz na podłodze jakiegoś niedużego domu, gdzieś w zachodnim Bengalu i pokornie składasz ręce prosząc  o „DOI, DOI” (w hindi jogurt to „dahi” w bengali to „doi”) w oczach osoby serwującej pojawiają się dwa znaki zapytania „MISHTI DOI???”- pyta.  „YES, DOI!” odpowiadasz. Pani Domu pojawia się za chwilę z niedużym glinianym naczyniem i stawia je na twoim talerzu. W naczyniu nie ma białego jogurtu- jest coś innego w lekko karmelowym kolorze. Niepewnie smakujesz odrobinę zawartości naczynia i… WOW!!!… zakochujesz się w tym smaku od pierwszego wejrzenia (a raczej kęsa). Właśnie odkryłaś MISHTI DOI.

słodki jogurt jak zrobić       Kuchnia Bengalska słynie w całych Indiach z najlepszych słodyczy. Ulice Kalkuty i innych miast tego regionu pełne są małych i dużych sklepików ze słodyczami wyrabianymi głównie z mleka i jego przetworów. Większość z nich porcjowana jest na malutkie kwadraty ale są i płynne puddingi czy pływające w syropach kuleczki, są przekładańce i kilkuwarstwowe cuda. Najpopularniejsze to:  burfi- podobne do naszych krówek słodycze z odparowanego do stałej konsystencji mleka, sandesh słodycze z sera panir w różnych smakach i kolorach. Są i gulabjamuns (malutkie mleczne pączki nasączone syropem różanym) są rasagule i rasmalai (kuleczki z sera gotowane w syropach lub skondensowanym słodkim mleku z kardamonem, posypane świeżymi pistacjami). Jest keer- gęsty słodki mleczny puding (czasami ryżowy) jest rabri (deser którego głównym składnikiem są !!! kożuchy z mleka!!!). Jest chenna poda- pieczone tylko ze składników mlecznych i cukru ciasto.  Jest wreszcie- MISHTI DOI- słodki gęsty karmelowy jogurt. Robiony i serwowany w małych naczyniach z niewypalanej lecz suszonej na słońcu gliny. Moim zdaniem to najlepsza mleczna słodycz w całym Bengalu, zaryzykuje nawet stwierdzenie, że w całych Indiach.

       Mishti doi powstaje w takim samym procesie jak normalny jogurt. Z tym, że bazą jest nie zwykłe lecz mocno odparowane, słodzone i doprawione kardamonem gęste mleko. Dopiero do niego dodawana jest odrobina jogurtu jako zaczyn i taka mieszanka rozlewana jest do glinianych naczyń. Naczynia pod przykryciem pozostawia się w ciepłym indyjskim klimacie na 10-12 godzin w ciągu których mleko przemienia się w gęsty, jedwabisty, lekko karmelowy, słodki  a zarazem kwaskowy deser. Glina dodatkowo wyciąga z jogurtu płynną serwatkę pozostawiając w naczyniu skondensowany deser.  Mishti-doi najlepiej smakuje schłodzone i tak jest podawane- najczęściej podczas świąt religijnych- gdyż uważane jest za „pokarm Bogów”.

       Długo wydawało mi się, że Mishti Doi nie uda się, bez glinianych naczyń i w takich przywiezionych z Indii je właśnie robiłam (zobacz na to zdjęcie).  W ogóle proces przygotowania tego deseru wydawał mi się dość żmudny. „Cóż, wszystko co dobre wymaga wysiłku” myślałam i godzinami odparowywałam mleko. Aż parę lat temu, znajoma hinduska, mieszkająca na stałe w USA podzieliła się ze mną w Internecie (dzięki ci Boże za Facebook!) swoim „zachodnim” sposobem na Mishti -Doi.

       Jej przepis brzmiał prosto: nie odparowywała mleka tylko go zagęszczała mlekiem w proszku, nie gotowała mleka z cukrem do skarmelizowania, tylko najpierw robiła karmel z cukru a potem zalewała nim mleko. A co najważniejsze! Nie używała glinianych lecz szklanych naczyń. Oto mnie, wielbicielce Mishti Doi, ktoś otworzył  oczy „pochodnią wiedzy”  i pokazał nowy, lepszy, prostszy i efektywniejszy sposób zrobienia mojego ukochanego deseru.

       Od tej pory przepis przeszedł jeszcze sporo modyfikacji aby w końcu przyjąć formę tutaj prezentowaną. Przedstawiam Wam moje karmelowo-cytrynowe Mishti-Doi. Przepis najprostszych w wykonaniu  i najlepszy w smaku. W mojej kuchni powstało z niego już ponad tysiąc porcji słodkiego ożywczego jogurtowego deseru. Mam nadzieję, że i Wam przypadnie do gustu oraz się uda! Gdyby jednak się nie udało (tak przydarzyło się jednej z moich przyjaciółek, której przepis podałam) przeczytajcie tutaj jak można taką porażkę zamienić w sukces.deser jogurtowy

19 Komentarzy Mishti Doi- słodki jogurt

    1. Kinga GreenMorning.pl

      Paulina- przepis wart zachodu! Też uwielbiam „niezabudki”- tak na niezapominajki mówiła moja babcia- to były jej ukochane kwiaty, a ona była moją ukochaną babcią.

      Odpowiedz
  1. Ala

    Kinga , fajnie piszesz, czytam i czytam i chce mi się więcej
    No bo foty urywają wszystko…………………..
    A przyjaciółka to ten jogurt upiekła?

    Odpowiedz
    1. Kinga GreenMorning.pl

      Ala, przepis Laksmi znajdziesz klikając na zdjęcie z potrawą na jej blogu. Tak- to co jej zostało po niezsiądniętym jogurcie wymieszała jeszcze z paroma składnikami i zrobiła z tego coś w rodzaju pieczonego puddingu.
      pozdrawiam

      Odpowiedz
  2. ja

    Pikantnych potraw nie popija sie woda bo to nie pomaga ! 🙂 Nalezy popic mlekiem a najlepiej smietana. ,,Tluszcze”…. tylko i wylacznie 😀
    Pozdrawiam.

    Odpowiedz
  3. monika b.

    wyczytałam w „Kuchni Kryszny” o odparowywaniu mleka celem uzyskania gęstego i słodkiego deseru. Myślisz, że można by spróbować zaszczepić jogurtowymi bakteriami takie zagęszczone mleko z karmelem, żeby powstał podobny deser?

    Odpowiedz
    1. monika b.

      No tak, okazało się, że nie wszystko powyżej dokładnie przeczytałam. Ot, niechlujny charakter. Przepraszam, już wiem wszystko 🙂

      Odpowiedz
  4. Doris

    Witam i dzięki,
    Jogurt wspaniały.Wyszedł mi , z czego jestem niezmiernie dumna :D. To kolejny przepis z Twojego bloga. Zostałam zarażona mlekomanią. W namnażaniu kultur jogurtowych pomogła mi suszarka do warzyw :). Temperatura idealna, przez noc , zrobiła swoje. Pozdrawiam

    Odpowiedz
    1. Kinga GreenMorning.pl

      Cieszę się, że wyszedł i że się za niego zabrałaś. To jeden z najmniej docenianych przepisów na blogu a moim zdaniem jeden z najlepszych 🙂

      Odpowiedz
  5. IKOMI

    Dojrzewałam do tego przepisu przez kilka miesięcy i w końcu zrobiłam. Wydawal mi sie skomplikowany – okazał się bardzo prosty 🙂 Dodatek cytryny – to nie mój smak , ale konsystencja – cudowna! Nastepnym razem sprobuje zrobic mocno karmelowy, mialabym ochote dodac tez wody rozanej albo kardamonu z szafranem. Poezja! Dziekuje 🙂

    Odpowiedz
  6. Klubik

    Hej,
    Od dawna robię jogurt wg. Twojego przepisu, wychodzi super, zwykle obsmażam jakieś owoce z cukrem i mam jogurt owocowy na kilka dni 🙂
    Ten przepis też mnie nęci już od jakiegoś czasu… Ale zastanawiam się dlaczego trzeba go robić z mleka w proszku i mleka z tubki? Czy są jakieś naturalne zamienniki?
    Pozdrawiam!

    Odpowiedz
    1. Kinga GreenMorning.pl

      Można odparować mleko i zrobić więcej karmelu i robić w glinianych naczyniach aby odsączyć nadmiar serwatki. można też dodać padty z daktyli zamiast cukru też jest pyszne.

      Odpowiedz
  7. Zgubiłamiła

    Odkąd przeczytałam ten przepis (i w ogóle wpis, jakbyś kiedyś wydała książkę o swoim życiu to będę jedną z pierwszych, które ją kupią;) to nie daje mi on spokoju! To musi być takie pyszne że dzisiaj robię, już sprawdziłam piekarnik, ma minimalną temperaturę 30 stopni, musi się udać:)
    Kamila

    Odpowiedz
    1. Kinga GreenMorning.pl

      Koniecznie pod ściereczką, jak będą nieprzykryte to wyschną z wierzchu i będą miały taką skorupkę, która popsuje całą przyjemność z jedzenia czegoś co jest tak kremowej konsystencji.

      Odpowiedz
  8. Zgubiłamiła

    Zrobiłam! Wyszedł idealny:) I wychodzi go naprawdę dużo. Jest pyszny. A w dodatku ten przepis jest mega prosty, bałam się go ale zupełnie nie ma czego, dlatego zachęcam wszystkich do zrobienia tego cuda:) Kinga, musisz skracać opis przygotowywania potraw bo ludzie widząc 20 punktów pod listą składników myślą, że to musi być mega skomplikowane a tymczasem ten przepis jest naprawdę łatwy!
    Pozdrawiam!
    Kamila

    Odpowiedz
  9. Liszka

    Moim zdaniem nie powinnaś niczego skracać. Przepisy są po prostu piękne. Czyta się je cudownie, a ja szukam właśnie tak opisywanych potraw, z „historią”. Bardzo dziękuje, dziś zrobiłam jogurt (metodą kilkukrotnego podgrzewania) a jutro po południu sprawię sobie przyjemność robiąc mishti doi.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *