Żegnaj 2023 roku- dziękuję za wszystko co przyniosłeś!

To był dobry rok. Rok wielu nowych wyzwań i zmian w moim życiu zawodowym. Powoli zamieniam pracę fotografa kulinarnego na pracę terapeuty dla par (chcesz wiedzieć więcej ZOBACZ TUTAJ). Właśnie jestem na końcowym etapie zdobywanie certyfikacji w USA w rewolucyjnej metodzie terapeutycznej IMAGO . Właściwie to już od dobrego roku intensywnie pracuję na drugim etacie. I choć robienie zdjęć i uczenie fotografii uwielbiam to pomaganie parom przynosi niesamowitą satysfakcje i nadaje mojej pracy głębszy sens. I jeśli doba miałaby 48 godzin to zdecydowanie chciałabym robić obie rzeczy i nie rezygnować z żadnej ale… czas niestety dla mnie nie chcę się rozciągnąć więc godzenie 2 pełnych etatów skutkuje tym, że fotografii w moim 2023 roku było mniej niż w poprzednich.

Czy zamierzam zupełnie zrezygnować z fotograficznej kariery? Nie wiem – zobaczymy jak potoczy się życie, jak do tej dziedziny wkroczy sztuczna inteligencja (choć nie do końca wierzę że szybko nas wszystkich zastąpi), jak będę sobie radzić z łączeniem 2 pełnych etatów. Lubię robić w życiu nowe rzeczy, lubię nowe wyzwania, wdrapałam się na górę z napisem „fotografia kulinarna” posiedziałam na niej 10 lat, od dobrych 5 lat równolegle wchodzę na inną górę (nie planowałam, nawet nie za bardzo chciałam, życie mnie postawiło przed pewnymi lekcjami- zdałam je dość dobrze ale dopiero wtedy -kiedy po wielkich poszukiwaniach, doszkalaniu, zagranicznych warsztatach – miesiącach terapii- znalazłam kogoś kto był mi/nam w stanie pomóc. I zadziało się dokładnie tak samo jak z moimi kursami fotograficznymi. Kiedy w 2010 roku chciałam się uczyć w Polsce fotografii kulinarnej nie było za bardzo nikogo, kto chciał to robić. 

Obiecałam sobie wtedy, że kiedy się nauczę- podam dalej i będę dzielić się wiedzą. Efekt był oszałamiający- przez 10 lat na kursach w modelu 1:1 przeszkoliłam około 400 osób, ludzie przyjeżdżają do mnie z całej Europy.  I tak samo zadziało się w działce terapeutycznej- kiedy udało nam się z mężem wyjść z relacyjnego kryzysu po zdradzie i uczynić ten kryzys największą związkową trampolina rozwoju – od razu pojawili się ludzie, których to zainspirowało, którzy chcieli się uczyć na naszej wiedzy i doświadczeniach. I tak (w wielkim skrócie, bo to przecież blog fotograficzno/kulinarny a nie rozwojowy) zaczęła się moja praca na drugi etat. 

A teraz wróćmy już do fotograficznego 2023 roku- dużo się w nim działo. W moim corocznym liczeniu zdjęć które ukazały się w druku zebrała się całkiem przyzwoita liczba 178 zdjęć. Publikowałam w prasie polskiej, włoskiej, niemieckiej, francuskiej i holenderskiej. Wszystkie zagraniczne kontrakty zdobyłam dzięki mojej agencji House of Picture. 

I w tym roku również, jak zwykle szkoliłam dziesiątki  fotografów kulinarnych (choć z wiadomych przyczyn było tych szkoleń trochę mniej niż w latach ubiegłych). I tak sobie myślę, że jeśli są wśród Was Ci, którzy od lat marzą aby przyjechać na kurs fotografii kulinarnej do mojego studia i jeszcze tego marzenia nie spełnili to uważam, że nadszedł najwyższy czas aby to marzenie zrealizować, bo- szczerze powiedziawszy- nie wiem ile jeszcze szkolenia z tej dziedziny będę prowadzić. 

A w tegorocznych licznych sesjach- jak zwykle pomagały mi moje serdeczne przyjaciółki i asystentki. Kasia Kowalczyk, Renata Mogilewska, Ania Simon, Agnieszka Nowak- dziękuję Wam Moje Drogie serdecznie-bez Was nie dałabym rady- wnosicie do mojej pracy wszystko to co najlepsze.

Zdjęcia z kalendarza:
1. Styczeń- zdjęcie otwierające sesje o przyjęciu sylwestrowym 2024- ukazało się w styczniowym numerze miesięcznika Weranda- wydanie już dostępne w kioskach
2. Luty- Burgery z panierowanym camembertem i sosem żurawinowym- z tej samej sesji
3. Marzec- Babka majonezowa z Wielkanocnej sesji dla magazynu Weranda. 
4. Kwiecień- Żółtka zapiekane na parmezanowej chmurce 
5. Maj- Pavlova z Truskawkami- zdjęcie z sesji dla cukierni Małgosia
6. Czerwiec- 3 kolorowe szparagi- zdjęcie otwierające sesję do majowego wydania miesięcznika Country- we współpracy z Anią Simon
7. Lipiec- Sałatka z porzeczkowym vinegretem- zdjęć wraz z większa sesją czeka na publikację w następnym roku 2024
8. Sierpień Spaghetti z pędami nasturcji- zdjęcie opublikowane w październikowym numerze magazynu Country- asystowała nieoceniona Kasia Kowalczyk- dziękuję.
9. Wrzesień- słodki mus z awokado- zdjęcie ze styczniowego wyjazdu na Sycylię- wraz z całą awokadową sesją czeka na publikację w 2024 roku
10. Październik- zupa z pieczonej dynii-zdjęcie opublikowane w październikowym numerze magazynu Country- asystowała nieoceniona Kasia Kowalczyk- dziękuję.
11. Listopad- Sałatka z czerwonej kapusty z awokado i granatem- mała zapowiedź sesji która wkrótce w kioskach wraz z lutowym wydaniem miesięcznika Country.
12. Grudzień- przecudowne pierniczki od Iga Sarzyńska wzrusza Toruń.  

A jak Moje Drogie ułożył się Wasz 2023 rok? Robicie takie roczne podsumowania? Uważacie, że warto?
Ja uważam, ze jak najbardziej tak- warto wyznaczać sobie cele i warto patrzeć ile z nich udało się zrealizować -to inspiruje, dyscyplinuje i pomaga. Ściskam Was wszystkich serdecznie- dziękuję, że cały czas tu ze mną jesteście. Odezwijcie się może w komentarzu- żebym wiedziała, że jest tu jeszcze dla kogo od czasu do czasu coś opublikować. Choć już dawno przestałam sobie obiecywać, że będę to robić regularnie 😉 Życzę Wam wspaniałego Nowego 2024 roku!



Ogłoszenie wyników konkursy z książką Inki

Moi Drodzy, dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział w konkursie zarówno tutaj na blogu jak i na moich mediach społecznościowych. Niełatwo było wybrać, stąd moje opóźnienie w ogłoszeniu wyników konkursu. Ale już wiem i 3 komplety po 2 książki wędrują do Moniki i jej przyjaciółki Emilki, do Magdy i jej syn Michała oraz do Pani, która na Instagramie prowadzi profil @smakodzyskany i do jej kuzynki Małgosi. A poniżej możecie przeczytać nagrodzone komentarze. Gratuluję wszystkim wygranym i czekam na wasze adresy przesłane na greenmorning.pl@gmail.com, a jeszcze lepiej proszę numer najbliższego paczkomatu + wasz adres mailowy+ nr telefonu. 

Komentarz Magdy:
Dziele moja pasje do gotowania razem z moim synem Michałem. Wspólne doświadczenia, nauka gotowania, budowanie więzi pomiędzy rodzicem a dzieckiem ma miejsce również w kuchni. Wspólnie odkrywamy tajniki gotowania, eksperymentujemy z nieznanymi wcześniej składnikami i uczymy się nawzajem, jak tworzyć smaki, które zapadają w pamięć.
Nasze kulinarne przygody są pełne śmiechu, wyzwań i niespodzianek smakowych. Każdy przepis ma swoją historię, od prostych dań rodzinnych po bardziej wyrafinowane potrawy. Tak się skalda, ze zaczynaliśmy wspólne gotowanie od przepisów właśnie z kawa zbożowa Inka.
Nasze doświadczenia pokazują, że gotowanie to nie tylko sposób na zaspokojenie głodu, ale także doskonały sposób na budowanie więzi rodzinnych.
*
Komentarz Moniki:
Podzieliłabym się książką z moją przyjaciółką, Emilką, również fotografką. To tu, na Twoim blogu Kingo, pierwszy raz przeczytałam określenie „sister in photography”, ale długo nie sądziłam, że mi się to przydarzy. Znalazłam Emilkę w wirtualnej przestrzeni i zrozumiałam, co to prawdziwe siostrzeństwo, nie tylko w życiu, ale i w pracy twórczej. Świat staje się piękniejszy, kiedy obok jest ktoś, kto patrzy w ten sam obiektyw, lecz widzi coś innego i nagle dzieje się magia. Jest piękniejszy, kiedy drugi człowiek dodaje nam skrzydeł, kiedy wspólnie się rozwijamy, uczymy od siebie i tworzymy piękno. Książka to jeden z lepszych prezentów, jakim się można podzielić. Usiadłybyśmy sobie z czymś pysznym, podziwiały zdjęcia, a potem myślały, który z przepisów najpierw wypróbować – tak pewnie powstałyby nasze kolejne, wspólne wspomnienia, do których na pewno wrócimy po latach – wierzę, że tych sporo przed nami i że, jako sędziwe staruszki, nadal będziemy razem patrzeć w jeden obiektyw (obyśmy coś jeszcze przez niego zobaczyły):)))))

*
Komentarz @smakodzyskany:
Piękna mroźna zima, początek lat 90-tych, ja jako mała dziewczynka brnę do szkoły ośnieżoną drogą wśród oszronionych drzew, jest mi zimno, coraz zimniej. W szkole czeka mnie niespodzianka, kubek gorącego napoju o przedziwnym smaku i aromacie. Okazała się to być kawa zbożowa Inka. Malutka wiejska szkoła do której uczęszczałam miała tradycję, że w sezonie grzewczym zapewnia kubek gorącej zbożówki każdemu uczniowi. To był piękny zwyczaj w którym szkoła dbała nie tylko o wykształcenie ale również także o komfort i dobre samopoczucie uczniów, zwłaszcza, że niektórzy musieli dziennie przemierzać kilka kilometrów w jedną stronę.
Kilka lat później wraz z rodzicami przeprowadziłam się do innej miejscowości, byłam zdziwiona brakiem dostępności kawy zbożowej dla wszystkich uczniów. Potem już nigdzie z tym się nie spotkałam. Ciekawa jestem, czy w szkole w której spędziłam pierwsze lata nauki, dalej jest kontynuowana tradycja serwowania każdemu uczniowi rozgrzewającej Inki?
A książkę podarowałabym mojej kuzynce Małgosi z którą wspólnie przemierzałyśmy drogę do szkoły.



10 urodziny Green Morning- rozdajemy prezenty!

     Moi Drodzy, Green Morning obchodzi urodziny i to nie byłe jakie! Dacie wiarę, że już całą dekadę jesteśmy tutaj razem?! (Z tej okazji mam dla Was piękne prezenty ale o tym poniżej.) To niesamowite uczucie, patrzeć wstecz i widzieć czego początkiem była decyzja z 2013 roku o pokazaniu moich zdjęć i przepisów światu w formie bloga.

      Ten blog nie tylko zupełnie zmienił moje życie zawodowe i otworzył przede mną karierę fotografa kulinarnego ale przede wszystkim spowodował, że poznałam setki wspaniałych ludzi- czyli Was moi czytelnicy. Część znam tylko wirtualnie z pełnych życzliwości komentarzy i prywatnych wiadomości. Część miałam okazję osobiście gościć w moim studio na indywidualnych warsztatach fotografii kulinarnej.  

     Chciałam Wam tutaj wszystkim serdecznie podziękować i napisać, że czuję się niezwykle obdarowana i zaszczycona Waszym inspirowaniem, komentowaniem, zachęcaniem, wiarą, korzystaniem z fotograficznych rad i przepisów kulinarnych. Jesteście wszyscy bardzo drodzy mojemu sercu- dziękuję, dziękuję, dziękuję, że cały czas tu jesteście!

     Przeczytałam dziś mój pierwszy powitalny wpis na blogu i stwierdziłam, że choć ma już 10 lat pozostaje cały czas aktualny pomimo, że tyle w moim życiu się w tym czasie wydarzyło. Zmieniłam zawód na fotografa i nauczyciela fotografii, mój mały synek wyrósł i właśnie zdaje na studia, przeszłam przez wielki kryzys i odbudowanie na nowo swojej relacji, jestem o 10 lat starsza i mądrzejsza, właśnie robię certyfikat w Stanach na trenera terapii dla par IMAGO. Zmiany, zmiany, zmiany a w głębi serca dalej pozostaję tą samą kobietą sprzed 10 lat, która uwielbia gotować, przyjmować gości, dzielić się pięknem oraz swoimi przemyśleniami i przepisami kulinarnymi. 

      Przez wszystkie te lata prowadzenia bloga i warsztatów fotografii kulinarnej spotkałam naprawdę wiele niezwykłych osób. Było wśród nich parę, których poznanie zmieniło BARDZO WIELE w moim życiu. Jedną z nich niewątpliwie jest najlepsza piernikarka pod słońcem IGA SARZYŃSKA. Przyjechała do mnie na warsztaty fotograficzne pod koniec 2015 roku a już przez cały 2016 rok fotografowałyśmy razem jej pierwszy album cukierniczy.  Przerodziło się to w piękną przyjaźń, która z każdym rokiem się rozwija i wnosi wiele dobrego do mojego życia. Igo- dziękuję, że jesteś- dziękuję też za całą Twoją szczodrość i podarowanie tylu kompletów tych przepięknych artystycznych pierniczków- które są dziś prezentami dla Was – Moi Czytelnicy. 

     Co trzeba zrobić aby dostać takie niezwykłe pudełko pachnących i pięknych 4 pierniczków sygnowanych logo GreenMorning? Wystarczy w komentarzu poniżej napisać krótką historię, jak trafiłaś na mój blog, od kiedy go czytasz i który wpis lub sesja opublikowana przez ostatnie 10 lat jest Twoją ulubioną. Ja wśród wszystkich komentarzy do 15 lipca wybiorę te do których powędrują nagrody. 
No to jak? Już zabieracie się do dzieła? Jeśli tak to błagam zróbcie to szybko, bo powstrzymywanie się aby nie zjeść tych przepysznych pierniczków- kosztuje mnie BARDZO dużo silnej woli 😉  
       I jeszcze pragnę napisać, że to dopiero początek jubileuszowego roku na Green Morning i będzie się tutaj działo duużo ciekawych podsumowań, wywiadów i konkursów. Więc zaglądajcie koniecznie. 



Lepiej późno niż wcale czyli Podsumowanie 2022 roku

To był dla mnie- fotografki – rok stabilny i spokojny. Choć od jakiegoś czasu pracuję nad równoległymi projektami mojego życia zawodowego zupełnie nie związanymi z jedzeniem i fotografią (o tym wkrótce) to cały czas ta dziedzina mojego życia i praca w niej przynosi mi dużo satysfakcji, piękna i stabilności finansowej.  To był też rok, który zaczął się przepiękna podróżą fotograficzną do Tajlandii w którą zabrałam parę moich wspaniałych kursantek.  

W moim corocznym rytualnym, sylwestrowym liczeniu zdjęć które ukazały się w druku osiągnęłam całkiem zadowalający wynik 198 zdjęć. Złożyły się na to głównie publikacje w 2 polskich miesięcznikach (Weranda i Country) oraz w prasie zagranicznej (francuskiej, duńskiej, niemieckiej, włoskiej i holenderskiej- tym zajmuje się moja agencja), zdjęcia do kalendarza, pewnej książki i na okładkę drugiej.

Kontynuowałam również współpracę z firmami spożywczymi w tym z moją ulubioną marką INKA. Dla której przygotowywałam mnóstwo zdjęć i przepisów na wegańskie i wegetariańskie przepisy z ich napojami roślinnymi. W tych sesjach zawsze i nieodmiennie pomaga mi moja asystentka i modelka Renata Mogilewska. Renato- dziękuję- byłaś nieoceniona- z Tobą żadna sesja mi nie straszna. 

Jak zwykle od lat już paru – wiele moich sesji – szczególnie tych dekoracyjnych i florystycznych – powstaje we współpracy z Anią Simon- tak też było w tym roku- zrobiłyśmy m.in. piękne sesje o dekoracji z muszelek, które tego lata na pewno będziecie mogli podziwiać w miesięczniku Weranda. Aniu- dziękuję za twój profesjonalizm, piękno i spokój które zawsze wnosisz na plan moich sesji 🙂 

W 2021 roku moje możliwości sesyjne poszerzyły się o nowe miejsce- jest nim miejsce zupełnie magiczne- sklep i dom Kasi i Arka Kowalczyk. Niewzruszenie od pierwszego wejrzenia zachwyca mnie to miejsce i Ci ludzie- wracam tu z ogromną przyjemnością. Tak też było i w 2022 roku. Zrobiłam tu wiele sesji, które ukazały się w 2022 roku lub czekają na publikację w 2023. Kasiu, Arku- jesteście wielkim skarbem- wiele Wam zawdzięczam i zawsze czuję się u Was w kulinarno- propsowo- ogrodniczym raju. DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO SERCA!

Jak co roku moje studio odwiedziło też wiele osób, które na moich kursach uczyłam sztuki fotografii i stylizacji kulinarnej. To jest ten dział mojej pracy fotograficznej, który lubię najbardziej. Lubię pracę z ludźmi, szczególnie tymi kreatywnymi i dbającymi o swój rozwój. Zawsze jestem zaszczycona, że na swoją nauczycielkę fotografii wybraliście właśnie mnie. Od nowa i od nowa zarażam się Waszym entuzjazmem do tego co robię od lat i z wszystkich Was razem i każdego z osobna jestem niesamowicie dumna. 
Obiecałam sobie, że napiszę kiedyś tutaj jeden wpis TYLKO o moich kursantach- tych, którzy odnoszą wielkie sukcesy w fotografii, tych którzy wykorzystują wiedzę zdobytą u mnie do prowadzenia swoich biznesów oraz tych, którzy sami stali się nauczycielami fotografii. Samej trudno mi w to uwierzyć- ale uczę fotografii już od 10 lat- to naprawdę długo! W tym czasie poznałam i przeszkoliłam dobrych parę setek osób. I mam nadzieję na dużo, dużo więcej w nadchodzących latach. 
Żegnaj 2022- byłeś dla mnie łaskawy- dziękuję z wdzięcznością!
Witaj 2023 – zacząłeś się ciekawie- jestem otwarta na wszystko co mi przyniesiesz!

Zdjęcia:

  1. Styczeń- miska pełna szczęścia-pozuje Renata Mogilewska- zdjęcie z sesji dla marki INKA
  2. Luty- rurki Kinder Bueno- zdjęcie produktowe z sesji dla Cukierni Małgosia 
  3. Marzec- zupa chrzanowo-jabłkowa- zdjęcie z sesji wielkanocnej dla miesięcznika Weranda- we współpracy z Anią Simon
  4. Kwiecień- sałatka szparagowo- truskawkowa- mała zapowiedź sesji która ukaże się w majowym wydaniu magazynu Country- we współpracy z Anią Simon
  5. Maj- kawa i piękne pierniki od Iga Sarzyńska Wzrusza Toruń
  6. Czerwiec- babeczki z porzeczkowym curdem- zdjęcie wraz z całą sesją porzeczkową czeka na publikacje w 2023 roku
  7. Lipiec- francuskie ciastka z wiśniami i migdałami – zdjęcie wraz z cała sesją wiśniową czeka na publikację w 2023 roku 
  8. Sierpień- smoothie z mango i kwiatów nasturcji- zdjęcie z sesji o jadalnych kwiatach we współpracy z Kredens Babci Heli – czeka na publikację w 2023 roku
  9. Wrzesień- marchewkowa zupa z pesto z natki marchewki- zdjęcia opublikowane w październikowym numerze Magazynu Country
  10. Październik- Grillowane plastry bakłażana, z curry, jogurtowym sosem i granatem- zdjęcie ukazało się w październikowym wydaniu miesięcznika Weranda
  11. Listopad- wytrawne ciasteczka serowe w oliwkową niespodzianką- zdjęcie ukazało się w lutowym  wydaniu magazynu Country. 
  12. Grudzień – Koreczki-Choineczki- zdjęcie z większej sesji o pomysłowych świątecznych daniach- ukazało się w grudniowym wydaniu miesięcznika Country 


Żegnaj 2016 roku- byłeś wspaniały!

gmIMG_2547-copymm-tile-horz      Witam serdecznie w nowym roku, jak zwykle w permanentnym niedoczasie i z wielkimi zaległościami blogowymi. Już się (wyobraźcie sobie!), nawet z tym pogodziłam, że choćbym nie wiem jak się starała nie potrafię ogarnąć już wszystkiego. Pełen etat fotografa i stylisty kulinarnego, blogowanie, dziesiątki prowadzonych kursów i warsztatów, zagraniczne wyprawy fotograficzne, obowiązki w zupełnie oddzielnej rodzinnej firmie. Do tego (bardzo dla mnie ważne) bycie mamą i żoną i tak na zupełną dokładkę w sezonie letnim własny ogród warzywny. Trochę dużo jak na jedną osobę. Ogarniam więc tyle ile się da a w reszcie pozwalam sobie na zaległości.

   Przy tym wszystkim wychodzę jednak z założenia, że zawsze „lepiej późno niż wcale”. Więc kiedy tylko znajduję choć trochę wolnego czasu siadam i nadrabiam co mogę. Dziś wybrałam blogowanie bo mocno się za Wami Moi czytelnicy stęskniłam. I choć mnie tutaj ostatnio mało dla Was jest to- wiedzcie, że dużo o Was myślę, cenię każdy komentarz, każdą wiadomość od Was- nieustannie dodają mi skrzydeł i inspirują aby choć nieregularnie to jednak pochylać się nad blogiem . gmIMG_1110-tile-horz       Postanowiłam dziś opowiedzieć Wam czym byłam tak zajęta przez cały ostatni rok czyli podsumować bardzo pracowity dla mnie rok 2016. Wyjdzie na to, że się trochę pochwalę ale ja osobiście uważam, że w chwaleniu nie ma nic złego. Jeśli robi się to szczerze bez chęci wzbudzenia zazdrości  jest w tym dużo pozytywnej energii- „zobacz mnie się udało- dlaczego Tobie miałoby się nie udać – spróbuj”- oto mój przekaz . Poza tym każda forma samo-docenienia (nie mylić z narcyzmem) jest moim zdaniem cenna w procesie samorozwoju.

      A więc do dzieła: O ile końcówka 2015 roku była dla mnie niezwykle przełomowa (założyłam firmę fotograficzną, kupiłam nowy sprzęt, podpisałam kontrakt z zagraniczną agencją, zaczęłam stałą współpracę z paroma magazynami, podpisałam umowę na fotografowanie dużej książki) o tyle rok 2016 był w dużej mierze realizacją wszystkich tych projektów. I to niestety nie było „odcinanie kuponów” tylko bardzo ciężka systematyczna praca, dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu.   IMG_7589-tile-horz

     Zaczęło się bardzo przyjemnie- wyjazdowym  „Fotograficznym SPA” , które zorganizowałam dla moich kursantek na Sycylii. Był to tak cudowny wyjazd, że w tym roku powtarzam go znowu. Miło jest rozpoczynać rok w gronie parunastu tak samo jak ja zakręconych nt. fotografii kulinarnej kobiet. A skoro już jesteśmy przy wyjazdach to w drugiej połowie roku odwiedziłam też hiszpańska Andaluzję, gdzie fotografowałam moje ukochane mango, awokado oraz zbiory oliwek (relacja z tego miejsca cały czas czeka na opisanie tutaj). Do Hiszpanii na pewno jeszcze wrócę- najprawdopodobnie z większą grupą moich kursantek.
gmIMG_3593-tile-horz     Jednym z projektów nad którym pracowałam przez cały 2016 rok były zdjęcia do pierwszej cukierniczej książki Igi Sarzyńskiej. Pozycja ukaże się już w lutym tego roku- jej tytuł to „Moje Cztery Pory Roku” i jest przewodnikiem po zdobieniu tortów i innych wypieków w stylu angielskim. Miałyśmy z Igą komfort aby robić zdjęcia do poszczególnych rozdziałów- dokładnie w tych porach roku o których opowiadają. Więc tak naprawdę od marca do grudnia parę dni w miesiącu przeznaczałam na regularne słodkie spotkania z Igą i jej cukierniczymi dziełami sztuki. Na potrzeby tej książki i jej promocji powstała astronomiczna liczba 430 pięknych zdjęć! O książce na pewno opowiem wkrótce jeszcze więcej a po jej premierze pokaże trochę zdjęć na blogu.
IMG_6083-tile-horz      Jak co roku pracowałam również na zlecenia magazynów kulinarnych. Tym razem jednak nie tylko dla polskich ale dzięki mojemu kontraktowi z agencja również dla zagranicznych. To jest praca, którą lubię najbardziej i staram się (obok uczenia innych fotografii) poświęcać jej jak najwięcej czasu. We współczesnym wirtualnym świecie miło jest oglądać swoje zdjęcia w druku- dlatego skrupulatnie zbieram magazyny z moimi publikacjami. Jednego z grudniowych świątecznych wieczorów wyciągnęłam z wielkiej wieży ułożonej w moim pokoju tylko te które ukazały się w 2016 roku.  Porozkładałam na podłodze w moim studio- i szczerze, nawet samą mnie zaskoczyło jak tego było dużo. Ponad 180 moich zdjęć w prasie polskiej, niemieckiej, francuskiej, norweskiej i kanadyjskiej a większość z nich to publikacje całostronicowe. Gdybym chciała można by tym wytapetować parometrową ścianę od podłogi do sufitu 😉 Ale nie chcę- wystarczy mi, że w maju jedno z moich zdjęć (to październikowe z talerzem tureckich słodyczy) zakupił hotel Hilton aby w jakiś niebotycznych rozmiarach powiesić je w foyer jednego ze swoich hoteli w Sao Paulo w Brazylii (do tej pory brzmi to dla mnie zupełnie kosmicznie!).

gmIMG_4646-tile-horz     No i na koniec to co moim zdaniem, w mojej pracy najwartościowsze-  kursy fotografii kulinarnej.  Jak co roku tak i w 2016 odwiedziło mnie w moim studio dziesiątki osób (przyjechały z Polski i z całej Europy, m.in. z Litwy, Irlandii, Włoch, Niemiec, Norwegii). Bez względu na jakim etapie swojej drogi fotograficznej się znajdowały starałam się im pomóc w rozwijaniu ich fotograficzno- kulinarnych pasji. Uczę już od 3 lat, sprawia mi to niesamowita frajdę oraz daje dużo satysfakcji.

   Zaczęłam uczyć ponieważ dobrze pamiętałam jak to jest kiedy się rozpoczyna. Jak trudno wtedy znaleźć kogoś kto autentycznie chciałby się podzielić swoją wiedzą i potrafił pomóc. Kiedy na początku swojej drogi odbijałam się od wielu drzwi  z napisem „nie będziemy sobie szkolić konkurencji” lub traciłam czas (i pieniądze) na bezwartościowych zajęciach- obiecałam sobie, że kiedy w końcu się czegoś nauczę- będę organizować kursy, dokładnie takie na jakie sama chciałabym chodzić. Kameralne, szyte na miarę, w atmosferze sprzyjającej nawiązywaniu relacji i uczące w skondensowany i  praktyczny sposób. Chyba mi się udało bo wiele z moich kursantek odnosi sukcesy, wraca do mnie ponownie,wiele cały czas do mnie dzwoni, chwali się osiągnięciami, pyta o radę a niektóre z nich zostały nawet moimi przyjaciółkami.  Jestem z nich wszystkich bardzo dumna i cieszę się ich sukcesami. Chyba nawet bardziej niż swoimi.

      Jaka wielka była moja radość gdy w jedynym liczącym się w Polsce konkursie fotografii kulinarnej w 2016 roku, dwoje z trojga laureatów okazało się być moimi kursantami. A w grupie 40 wyróżnionych zdjęć znalazłam jeszcze około 10 osób które miałam zaszczyt uczyć. To naprawdę jest budujący dla mnie wynik- daje prawie taką samą frajdę jak codzienne „AHA!” widziane w oczach kursantów, kiedy pokazuje im jak coś w lepszy i prostszy sposób osiągnąć i kiedy tłumaczę zawiłe z pozoru rzeczy tak, że nareszcie wydają się proste. Wyobraźcie sobie, że te „AHA” oraz uśmiechnięte twarze i szczere uściski moich kursantów są dla mnie nawet więcej warte niż przyjęcie w 2016 roku do elitarnego grona nauczycieli Akademii Nikona.(choć to naprawdę duże osiągnięcie dla samouka, który fotografuje zaledwie od 6 lat.)

gmIMG_2547-copy-tinnnle

      Moi Drodzy- rozpisałam się jak zwykle trochę za dużo na swój temat. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Wierzę, że takie podsumowania mogą być źródłem inspiracji dla wielu z Was, szczególnie tych, którzy stoją na początku swojej drogi.

     Oto jestem- naoczny przykładem tego, że można i trzeba sięgać po marzenia, rozwijać swoje pasje, ciężko pracować i się nie poddawać a sukces z czasem przyjdzie. Widzę to na swoim przykładzie, widzę na przykładzie wielu moich kursantek. Najpierw wiara we własne możliwości a potem determinacja w dążeniu do celu potrafią zdziałać cuda. Wiem, że to nie jest łatwe ale wiem też, że naprawdę potrafi się udać. Spójrzcie na mnie -po raz pierwszy wzięłam lustrzankę do ręki w 2010 roku, nie wiedziałam wtedy o fotografii absolutnie nic. Dziś po 6 latach jestem zawodowym fotografem pracującym m.in. dla zagranicznych magazynów kulinarnych i uczącym fotografii innych. Da się? DA SIĘ!

       A wiecie co w tym wszystkim jest najpiękniejsze- ja nie jestem ani jakaś szczególna ani uzdolniona, ani wybitna.  Jestem zupełnie zwyczajna – taka sama jak Wy. Więc skoro mnie się udało to dlaczego nie miałoby się udać Wam??? Pomyślcie chwilę… Dlaczego nie?

      Życzę Wam, z całego serca, abyście uwierzyli w siebie i aby się Wam udało. Sięgajcie po swoje marzenia, realizujcie swoje pasje, stawiajcie sobie cele i z determinacją do nich dążcie. Niech 2017 rok należy do Was! Trzymam mocno kciuki i kibicuje.

Więc jak- macie już jakieś plany i marzenia na rozpoczynający się rok, zaczęliście je już realizować? A może macie już swoje pierwsze małe lub duże sukcesy? Pochwalcie się i opowiedzcie mi o nich koniecznie…

Ps. zdjęcia: styczeń, marzec, maj, lipiec, sierpień, wrzesień- powstały na zlecenie magazynu Weranda Country, zdjęcia: październik, grudzień – powstały na zlecenie magazynu Voyage



Jesienne Dekoracje- sesja dla Weranda Country

IMG_5612-tinnle     Witam serdecznie i przedstawiam mój debiut w profesjonalnej niekulinarnej sesji na zlecenie Magazynu Weranda Country (cały materiał z tutorialami jak zrobić wianek znajdziecie w październikowym numerze). Sesja powstała w moim ogrodzie i trwała aż 3 dni (powstało w tym czasie dużo więcej materiału niż tu widzicie). Współautorką sesji jest jedna z moich bardzo zdolnych kursantek Ania Simon, która wykonała wspaniałe wianki i dekoracje  jesienne oraz pomagała w wielu innych aspektach. Aniu -dziękuję serdecznie. Praca z Tobą powoduje, że 2+2 (zawsze) = (co najmniej) 5.

   Od dawna chciałam spróbować w fotografii czegoś innego niż kulinaria. Miałam nadzieję, że będzie prościej i szybciej. Bez całego tego: gotowania, dbania aby było na planie ciepłe i piękne i nie wyglądało jak breja o niezidentyfikowanym kolorze. Niestety moje nadzieje okazały się płonne- roboty z dekoracjami tyle samo  (może nawet i więcej) a na dodatek nie ma co podjadać na planie 😉IMG_5538-tile      A już całkiem na poważnie- niestety zasada wpajana mi całe dzieciństwo przez babcię- „im więcej pracy w coś włożysz tym lepszy rezultat osiągniesz”- w fotografii sprawdza się tak samo dobrze jak w życiu. W obecnych czasach kiedy każdy jest fotografem i ma dostęp do profesjonalnego sprzętu i wiedzy w Internecie- czym można się wyróżnić z tego tłumu? Otóż moim zdaniem pozostaje tylko ciężka praca i ciągłe doskonalenie. Nie kupię sobie lepszego sprzętu niż X,Y, Z, nie odkryję Eureki i nie znajdę niczego innego do fotografowania czego oni by nie znaleźli- mogę tylko poświęcić tej pracy więcej czasu, więcej uwagi i więcej determinacji i tym odróżnić się od innych. I wbrew pozorom to nie jest wywód o tym jak wyprzedzić konkurencję a raczej o tym jak podchodzić do życia. IMG_5991-tile     Oczekiwania niektórych osób co do rezultatów ich działania potrafią mnie mocno zadziwić. Wielkie rozczarowanie, że 15 minutowy wysiłek daje tylko 15 minutowy efekt jest we współczesnym świecie powszechne. Moim skromnym zdaniem przyczyniają się do tego gry komputerowe, gdzie przez 15 minut można zbudować dom, znaleźć się na drugim końcu świata, zabić wszystkich dookoła, 5 razy zmartwychwstać i to wszystko w ciągu jednego wieczoru nie ruszając się z fotela. Daj współczesnemu dziecku scyzoryk i kawałek drewna i poproś, żeby coś wyrzeźbiło- po 5 minutach będzie sfrustrowane, że nie trzyma w ręku miniaturki wieży Eiffla. IMG_5484-tile

     Z wieloma dorosłymi jest tak samo. Mnie przychodzi obserwować tych, którzy zabierają się za fotografię (choć pewna jestem, że dziedzina nie ma tu za dużego znaczenia). Ile to osób zgłasza się do mnie na kurs i uważa, że w 5 godzin zrobię z nich genialnego fotografa, który będzie sypał wspaniałymi fotkami jak z rękawa. A tu niestety rozczarowanie, bo choćbym nie wiem jak chciała nie potrafię nauczyć czegoś czego sama nie umiem. „Jak zrobić coś genialnego nie wysilając się przy tym wcale”- nie ma w zakresie mojego kursu.  Oczywiście pomogę i pokieruję, dużo nauczę i opowiem jak uniknąć błędów oraz pułapek ale ciężką pracę każdy musi wykonać samemu. Fotografia jest jak każde rzemiosło- zasada, że musisz coś wykonać co najmniej 10 tysięcy razy aby stać się w tym ekspertem sprawdza się tutaj doskonale.

Ja, moim skromnym zdaniem jestem gdzieś przy 4 tysiącu… A jak mnie zapytacie jaka jest średnia czasowa powstawania jednego mojego dobrego kulinarnego zdjęcia, jednej potrawy (od wymyślenia przepisu, przez znalezienie dobrych składników,ugotowanie, dobranie lub zrobienie elementów stylizacyjnych, oświetlenie, sfotografowanie, wyselekcjonowanie najlepszych zdjęć i ich obróbkę) to obliczyłam ostatnio, że pomiędzy 2 a 4 godziny.  I NIE, nie jest to 5 minut, nie kwadrans, nie nawet pół godziny… wybaczcie, że niektórych z Was rozczarowałam…

IMG_5996-tile

     Obiecuję jednak, że jeśli nad czymś się pochylicie, poświęcicie temu wystarczająco czasu, uwagi i pracy oraz będziecie wytrwali to w końcu dostaniecie rezultat. Na początku będzie zadowalający, potem dobry a z czasem stanie się zachwycający.  Życzę Wam tego z całego serca, trzymam kciuki za Waszą wytrwałość i determinację. I mocno kibicuję wszystkim, którzy się nie poddają i  brną naprzód.

     A tymczasem idę fotografować cztery tysiące pierwszy raz , będę się wściekać, nic mi nie będzie wychodzić, będę padać na twarz, podnosić się znowu, robić coś po raz czwarty, godziny będą lecieć, plecy będą boleć, aparat tylko siłą woli nie zostanie roztrzaskany o najbliższą ścianę, zmarnuję mnóstwo jedzenia i całą noc na obróbkę zdjęć- by potem pokazać Wam tu rezultat w postaci 8 mniej lub bardziej udanych kadrów.

     I mam nadzieję, że jeśli dotarliście do końca mojego dzisiejszego wywodu następnym razem spojrzycie na moje zdjęcia inaczej. Zrozumiecie, że to wierzchołek góry lodowej zbudowanej z: ciężkiej pracy, bezpowrotnie utraconego czasu, paru lat doświadczeń i długich godzin poświęconych na dokształcanie się i zdobywanie wiedzy. I nie przyjdzie Wam do głowy „chyba coś ze mną nie tak, bo tak ciężko pracowałam przez AŻ 30 minut  i nie udało mi się zrobić pięknego zdjęcia”.

Zdradzę Wam mój największy sekret… mnie by się też nie udało…